Autor Wiadomość
Atreides
PostWysłany: Nie 10:00, 07 Gru 2008    Temat postu:

Dla mnie czerwony pokój może wskazywać na ,,poczekalnie,, -co mówi karzeł.,,czarną chate,, -co mówi annie ,jak i ,,sarah,,( zmienionym głosem Windoma??),do majora Briggsa.Opisy obu chat-czarnej jak i białej- najlepiej nakreśla Hawk w mowie do coopera.Jednakże wątpie ,aby pokój w ostatniej scenie miał byc ,,czarną chatą,,.Myślę,że to taki przedsionek w którym dusza jest poddawana próbom(tym najczarniejszym jednak )... Co do samego ,,wizerunku,, chat,to co powiecie na to pomieszczenie bodajże z FWWM,gdzie przy stole siedzi karzeł i Bob,a wkoło jest pani Dasmond ,jej wnuk,jakis typ w czapie i paru innych??,a na stole jest w misce Garmonbozia.Może to jest czarna chata?Agent Jeffries (Bowie) wspomina,że był na ,,Ich,, spotkaniu,
prawdziwek
PostWysłany: Wto 18:45, 24 Cze 2008    Temat postu:

W kwestii piekła:

W kulturze chrześcijańskiej "piekło" jest z jednej strony elementem religijnej koncepcji życia pozagrobowego, z drugiej zaś symbolem nieszczęścia, cierpienia, braku wewnętrznego ładu. Mówimy np, że ktoś "przeżywa piekło". Jestem skory do interpretowania symboliki TP właśnie w jak najbardziej potoczny sposób. Gdy pojawiają się symbole nawiązujące do religii najchętniej je interpretuję właśnie na zasadzie pewnych potocznych skojarzeń, jakie wywołują.

Kluczem do sceny z czerwonego jest MIŁOŚĆ symbolizowana przez posągi bogini Wenus. A dokładniej dwie postacie miłości: spełniona - szczęściodajna oraz destruktywna - niespełniona, przesiąknięta zazdrością i prowadząca do frustracji.

Przedsionek to moment próby. Warto wspomnieć jeszcze drugie kluczowe słowo: STRACH. Kochanek boi się utraty ukochanej osoby, boi się zaangażowania itd. Widzimy także dwie skrajne formy miłości - wielkie doniosłe uczucie - Olbrzym, które ze względu na swoją bezsilność jest w oczach wielu przedmiotem pogardy - dlatego odpowiednikiem olbrzyma jest starszy, niedołężny kelner, oraz niepohamowana żądza doznawania zmysłowej przyjemności - Karzeł. Karzeł symbolicznie wzywa BOBa czyli mówiąc nieco kolokwialnie: niepohamowana żądza wyzwala w człowieku zwierzę.
doggod
PostWysłany: Wto 12:05, 24 Cze 2008    Temat postu:

"A jaką praktycznie różnice robi to czy to miejsce nazwiemy czarną chatą czy "przedsionkiem"? "
===========================================

Jest to dosć istotne. Gdyby nie było, LYNCH celowo nie używałby tych dwóch pojęć w filmie.


"Czarna chata i tak pozostaje czymś niezdefiniowanym w takim wypadku i możemy całkowicie porzucić koncepcje jej istnienia"
========================================

Jest zdefiniowana. Pojawia sie ona w indiańskich wierzeniach, o których mówi HAWK. Oczywiście jest to tylko kwestia terminu, bo miejsce jako takie w zależności od wiary, kultury etc. występuje pod innymi nazwami. Indianie maja tę pogańską tendencję, że lubują się pewne niewytłumaczalne zjawiska w bardzo obrazowy i taki zwyczajny sposób przedstawiać. Stąd ta CZARNA i BIAŁA CHATA. Wiadomo jednak, ze dla człowieka mocno osadzonego w kulturze zachodnioeuropejskiej, wspomniane miejsca bedą po prostu sie kojarzyły z mroczną i tą bardziej szlachetną sferą psychiki człowieka, id i super ego, rozumem i namietnościami, miłością i nieskrępowanym popedem seksualnym itp itd.


"Dodatkowo uwarzam że nie można czarnej chaty utorzsamiać z piekłem."
===============================================

Nikt tutaj bezpośrednio nie utożsamia CZARNEJ CHATY z katolickim piekłem, chociaż mimo wszystko można doszukać się pewnych punktów wspólnych. Na pewno nie jest to kwestia obrazowania (poniekąd czerwony kolor w sztuce jest zestawiany z piekłem). Zależy, kogo dotyczy. Taka LAURA PALMER zapewne mogła kojarzyć CZARNĄ CHATĘ z piekłem, wszak jakies anioły o chrzescijanskim image'u nagle zaczęły ją nawiedzać.
Gość
PostWysłany: Wto 10:19, 24 Cze 2008    Temat postu:

A jaką praktycznie różnice robi to czy to miejsce nazwiemy czarną chatą czy "przedsionkiem"? Czarna chata i tak pozostaje czymś niezdefiniowanym w takim wypadku i możemy całkowicie porzucić koncepcje jej istnienia. Moim zdaniem Cooper przegrał walke w czerwonym pokoju i w nim pozostał, co oznacza że dalej iść już nie mógł (czytaj: gorzej trafić nie mógł). Dodatkowo uwarzam że nie można czarnej chaty utorzsamiać z piekłem.
doggod
PostWysłany: Wto 10:17, 24 Cze 2008    Temat postu:

No, wreszcie nasze "wizje", zataczając niezłe koło, dochodzą do wspólnego lub przynajmniej zbliżonego punktu widzenia w tym zakresie.
prawdziwek
PostWysłany: Wto 9:51, 24 Cze 2008    Temat postu:

Skojarzenie białej i czarnej chaty z czerwonym pokojem jest w moim przekonaniu nie do końca trafne.

Jeśli chodzi o białą chatę - została ona opisana przez majora Briggsa. Opis ten nie przypominał czerwonego pokoju. Elementem charakterystycznym jego snu była wizja szczęścia rodzinnego. Wszystkie znaki na niebie i ziemi mówią, że biała chata symbolizuje szczęście. Można mieć różne wizje szczęścia - szczęśliwe życie, życie wieczne itp, stąd różne sprzeczne niekiedy hipotezy pojawiające się w serialu. Nie widzę natomiast żadnych odniesień w czerwonych komnatach do wizji szczęścia - wręcz przeciwnie: czuć atmosferę nieustannego zagrożenia.

Czarna chata, analogicznie, to stan nieszczęścia, wewnętrznego cierpienia. Nie bez powodu kojarzy się z piekłem. Czerwone komnaty bardziej odpowiadają czarnej chacie. Ale nie identyfikowałbym mimo to jednego z drugim. Dla mojej interpretacji kluczowe jest słowo "przedsionek". Uważam więc, że wędrówka Coopera po komnatach to stan poprzedzający znalezienie się bohatera w czarnej chacie. Chaty to stan dojścia - przedsionek zaś to moment w którym rozstrzygają się dalsze losy postaci.

W FWWM Annie zdradza Laurze, że "dobry Dale" został uwięziony w czarnej chacie. To mogłaby być podstawa do identyfikacji czarnej chaty z czerwonym pokojem. Jednakże ja interpretuję tę wypowiedź metaforycznie: chodzi o to, że Dale przegrał w przedsionku walkę o swoją duszę.
Gość
PostWysłany: Pon 23:23, 23 Cze 2008    Temat postu:

Oczywiście że symbole daja do myślenia, jednak przyznasz chyba że nie kojarzyłbyś czarnej/białej chaty z czerwonym pokojem gdyby nie końcowy odcinek. Moim zdaniem to on wyznacza ścieżkę interpretacji i układa serial w spólną całość łącząc ze sobą poszczególne fragmenty. Tak przy okazji... robicie mały off topic panowie
prawdziwek
PostWysłany: Pon 22:53, 23 Cze 2008    Temat postu:

michal napisał:
prawdziwek napisał:
Żeby była jasność, nie twierdzę, że moi szanowni interlokutorzy należą do tej właśnie zasługującej na wyszydzenie grupy.
Jednak tak właśnie się czuję, jakbyś miał nas - młodszych kolegów - na myśli. Traktujesz nas dość protekcjonalnie, używasz trudnych słów (patrz cytat), jak byś chciał nas ośmieszyć, do kompletu brakuje jeszcze ojcowskiego poklepania po plecach.


Trudno mi znaleźć miejsce w tej dyskusji, gdzie potraktowałem kogoś protekcjonalnie. Nie używam zwrotów typu: "zauważ drogi młodzieńcze", ani jego ekwiwalentów. Dyskutantów, nawet tych z młodszym stażem, traktuję przede wszystkim jako współtowarzyszy fascynującej wędrówki po świecie filmów Lyncha. Staram się w swoich wypowiedziach wytyczać szlaki i dyskutować na temat alternatywnych tras. Dziwi mnie trochę, gdy współtowarzysze wędrówki twierdzą, że odbieram im jakieś prawa, wyśmiewam ich itp. gdy wyrażam stanowczą opinię, że idąc niektórymi trasami nie należy się spodziewać zbyt rozległych widoków, inne zaś szlaki obiecują mnóstwo atrakcji.

Forma dyskusji zależy natomiast nie tyle od stażu na forum, ile od liczby i rodzaju przeprowadzonych dyskusji na tematy "humanistyczne". Jedni mają większe, drudzy zaś mniejsze doświadczenie w dysputach. Moje doświadczenie jest niemałe: wysoki poziom przedmiotów humanistycznych w liceum, studia na renomowanej uczelni i praktyki dydaktyczne. Zdaję sobie sprawę, że niektórym może być w związku z tym ciężko ze mną rozmawiać. (Choć nie ma tu przecież żadnej bariery nie do pokonania.) Ale co ja mam robić? Udawać, że wiem mniej niż wiem? Że nie mam własnego zdania, skoro mam? Udawać niepewność tam, gdzie określone rzeczy wydają mi się oczywiste? Ale przecież jeżeli tego wszystkiego nie robię nie znaczy to, że nie szanuję mniej doświadczonych i śmiałych dyskutantów. Odpisuję, uważam, że warto rozmawiać i szanuję.

Co do trudnych słów: Wybacz, ale w dobie powszechnego dostępu do słowników online i Wikipedii tego rodzaju zarzut jest trochę nie na miejscu. Nie znasz słowa - klik - już znasz i cieszysz się, z tego, że poszerzyłeś swoją wiedzę i językowe kompetencje.
prawdziwek
PostWysłany: Pon 22:11, 23 Cze 2008    Temat postu:

RoyMustang napisał:
Zwróć uwagę jednak na to ze jako taka symbolika w serialu pojawia isę dopiero pod sam koniec. Tzn. nie sama symbolika, bo przez cały serial mamy do czynienia z mnóstwem symboli, jednak powód do zastanowiania się nad tymi symbolami dostajemy dopiero na sam koniec, a do tego momentu serial ogląda się raczej właśnie jako pcychodeliczny thriller (o świetnym klimacie i zarąbistej fabule warto dodać).


Nie zgodzę się. Jak na mój gust symbole od samego początku dają do myślenia. Przypomnę choćby opowieść Mike'a czy sen Coopera. Natomiast to właśnie ostatni odcinek wydaje się przynajmniej przy pierwszym podejściu psychodelicznym horrorem, gdzie trudno znaleźć jakikolwiek klucz interpretacyjny.
michal
PostWysłany: Pon 17:40, 23 Cze 2008    Temat postu:

prawdziwek napisał:
Żeby była jasność, nie twierdzę, że moi szanowni interlokutorzy należą do tej właśnie zasługującej na wyszydzenie grupy.
Jednak tak właśnie się czuję, jakbyś miał nas - młodszych kolegów - na myśli. Traktujesz nas dość protekcjonalnie, używasz trudnych słów (patrz cytat), jak byś chciał nas ośmieszyć, do kompletu brakuje jeszcze ojcowskiego poklepania po plecach Wink

Może i masz do tego prawo, bo My jesteśmy na forum krócej od Ciebie, jednak nie jest to miłe doznanie. Ale można się przyzwyczaić, udzielam się w kilku innych forach o zupełnie innej tematyce i początki są zawsze trudne, trzeba się przebić przez tzw. Starych Wyjadaczy.
RoyMustang
PostWysłany: Sob 20:04, 21 Cze 2008    Temat postu:

Zwróć uwagę jednak na to ze jako taka symbolika w serialu pojawia isę dopiero pod sam koniec. Tzn. nie sama symbolika, bo przez cały serial mamy do czynienia z mnóstwem symboli, jednak powód do zastanowiania się nad tymi symbolami dostajemy dopiero na sam koniec, a do tego momentu serial ogląda się raczej właśnie jako pcychodeliczny thriller (o świetnym klimacie i zarąbistej fabule warto dodać).
prawdziwek
PostWysłany: Sob 16:28, 31 Maj 2008    Temat postu:

El Pablo napisał:
Prawdziwek napisał:
Cytat:
Jeśli natomiast chodzi o filmy Lyncha zastanawiam się co widzą w nich ci, którzy owego "drugiego dna" nie poszukują. Festiwal dziwacznych środków? Psychodeliczny horror?

Ja to zdanie odbieram w kategoriach lekkiej ironii a może nawet naśmiewania sie z tych co nie widzą albo nie chcą widzieć w Twin Peaks jakiegoś kosmicznego symbolizmu tylko właśnie oglądają go jako psychodeliczny horror bo przecież po części na pewno taki jest. Jeśli sie mylę to mnie popraw.


W pewnym sensie się mylisz, a w innym nie. Nie mam nic przeciwko tym, którzy oglądają TP jak psychodeliczny horror i przyznają się do tego. Istnieje jednak taka grupka osób, które oglądają filmy Lyncha jak psychodeliczne horrory lub festiwal dziwnych środków wizualnych, ale wypowiadają się o nich jako o "wyższej kulturze", "najwyższej formie sztuki filmowej" itd. Takie osoby przypisują sobie pewną specyficzną wrażliwość na sztukę, której de facto nie posiadają. Objawia się to choćby w tym, że nie potrafią w ogóle niczego sensownego o danym filmie powiedzieć poza wyrażeniem swojego podziwu. Tacy ludzie są też szczególnie wrażliwi na krytykę, gdyż boją się zdemaskowania. I taki właśnie typ odbiorcy, a nie ten pierwszy, jak najbardziej zasługuje na wyszydzenie.

Żeby była jasność, nie twierdzę, że moi szanowni interlokutorzy należą do tej właśnie zasługującej na wyszydzenie grupy.
El Pablo
PostWysłany: Śro 15:09, 28 Maj 2008    Temat postu:

Prawdziwek napisał:
Cytat:
Znów pomylenie porządku dyskusji i porządku siły. Każdy ogląda film dla siebie i ma własne przemyślenia. Odebranie mu PRAWA do tego jest dla dyskutanta FIZYCZNIE niemożliwe. Dyskutant ani nie reglamentuje sprzedaży filmów osobom, które chcą w ten sposób filmy Lyncha oglądać, ani, o ile nie jest moderatorem, nie może odebrać prawa do wypowiedzi swoich poglądów na forum.

Pozwolę sobie przynajmniej częściowo odpowiedzieć za Michała. Oczywiście zgadzam się że nic nikomu w ten sposób nie można zabronić. Ale napisałeś wcześniej
Cytat:
Jeśli natomiast chodzi o filmy Lyncha zastanawiam się co widzą w nich ci, którzy owego "drugiego dna" nie poszukują. Festiwal dziwacznych środków? Psychodeliczny horror?

Ja to zdanie odbieram w kategoriach lekkiej ironii a może nawet naśmiewania sie z tych co nie widzą albo nie chcą widzieć w Twin Peaks jakiegoś kosmicznego symbolizmu tylko właśnie oglądają go jako psychodeliczny horror bo przecież po części na pewno taki jest. Jeśli sie mylę to mnie popraw.
Cytat:
Nie zinterpretuję filmu, którego nie widziałem. Natomiast np. dorabianie drugiego dna w przypadku amerykańskich filmów akcji nie stanowi problemu.

Chciałem Ci tylko pokazać że nie w każdy film można róznie interpretować
a już na pewno nie to polskie "dzieło".
Cytat:
To dzięki sporom dyskusja się rozwija, padają nowe argumenty, ciekawe spostrzeżenia, a nie dzięki kompromisom i wzajemnym poklepywaniu się po plecach. Doprawdy nie widzę żadnej wartości w osiąganiu kompromisów. Im dłużej będę się nie zgadzał z inteligentnym dyskutantem, tym więcej mogę z takiej dyskusji wynieść.

Oczywiście masz po części racje ale czy nie fajniej jest po stoczonej dyskusji stwierdzić ze jednak sporo łączy obie strony i tym samym wypracować swego rodzaju kompromis w jakieś kwestii? W przerzucaniu sie argumentami dochodzi sie prędzej czy później do takiego momentu gdy już dalej sie nie da i co wtedy pozostaje tylko lakoniczne stwierdzenie ze "nie doszliśmy do jakiegoś kompromisu, porozumienia". Dlatego uważam że kompromis w niektórych przypadkach jest bardzo pożyteczny a nawet wskazany.
prawdziwek
PostWysłany: Wto 18:39, 27 Maj 2008    Temat postu:

michal napisał:
Jeszcze parę słów do Prawdziwka właśnie: A co jeżeli ktoś lubi psychodeliczne horrory i jako taki właśnie chce sobie obejrzeć TP? Nie możesz mu tego odmówić.


Znów pomylenie porządku dyskusji i porządku siły. Każdy ogląda film dla siebie i ma własne przemyślenia. Odebranie mu PRAWA do tego jest dla dyskutanta FIZYCZNIE niemożliwe. Dyskutant ani nie reglamentuje sprzedaży filmów osobom, które chcą w ten sposób filmy Lyncha oglądać, ani, o ile nie jest moderatorem, nie może odebrać prawa do wypowiedzi swoich poglądów na forum.

michal napisał:
Mogę się nie zgadzać z jego/jej torią, ale na pewno nie powiem: nie masz racji.


"Nie masz racji" to o ile się nie mylę zdanie języka polskiego służące do wyrażenia niezgody. Rugowanie go z dyskusji to ucieczka od odpowiedzialności za wyrażony pogląd, brak asertywności. Różnica między "nie masz racji" a "nie zgadzam się z Tobą" sprowadza się właściwie tylko do tego, że to pierwsze bezpośrednio WYRAŻA niezgodę, to drugie zaś INFORMUJE, że niezgoda ma miejsce.
prawdziwek
PostWysłany: Wto 18:18, 27 Maj 2008    Temat postu:

El Pablo napisał:

Na ile sposobów zanalizujesz film "Gulczas a jak myślisz"? podejrzewam ze tu drugiego dna nie znajdziesz co najwyżej prawdziwe filmowe dno.


Nie zinterpretuję filmu, którego nie widziałem. Natomiast np. dorabianie drugiego dna w przypadku amerykańskich filmów akcji nie stanowi problemu. Zwłaszcza, że czasem widać tam próbę nieudolnego przemycenia jakichś głębszych treści. Jeżeli film sam nie posiada głębszej treści zawsze mamy pod ręką formułki w stylu: "Reżyser tworząc film bez treści chciał obnażyć charakterystyczną dla postmodernistycznej kultury pustkę." Dorabianie "drugiego dna" gniotom to naprawdę świetna gra towarzyska. Polecam!

Cytat:
Czytając często opinie o dziełach Lyncha w internecie mam włąsnie często kontakt z takim koglem moglem.


To też można by było powiedzieć o każdym filmie. Większość recenzji z którymi się spotykam to najczęściej pozbawiona myśli przewodniej, pełna wewnętrznych sprzeczności papka a często również popis niewiedzy recenzenta. Opinie na forum będą natomiast prawie zawsze w jakimś stopniu "koglem-moglem", bo wiele osób wpierw dzieli się tym, co im przyjdzie do głowy, a swoje koncepcje uspójnia dopiero w trakcie dyskusji.

Są też jednak i tacy, którzy pozorują dyskusję. Najpierw rzucą coś na forum, a później, gdy ktoś się do tego ustosunkuje reagują świętym oburzeniem. I zasłaniają się stwierdzeniami, że "mają prawo do takiej interpretacji." Typowy przykład pomylenia porządku dyskusji i porządku siły. Jeśli krytykuję czyjeś poglądy, nie pragnę wyrugować go z forum, wręcz przeciwnie, zachęcam go przecież do udzielenia odpowiedzi. To dzięki sporom dyskusja się rozwija, padają nowe argumenty, ciekawe spostrzeżenia, a nie dzięki kompromisom i wzajemnym poklepywaniu się po plecach. Doprawdy nie widzę żadnej wartości w osiąganiu kompromisów. Im dłużej będę się nie zgadzał z inteligentnym dyskutantem, tym więcej mogę z takiej dyskusji wynieść.

Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group