Autor Wiadomość
Gość
PostWysłany: Wto 1:55, 02 Lip 2013    Temat postu:

Oczywiście ,że nie dyskwalifikuję innych gatunków jak groteska i nie oglądam wyłącznie komedii. Zresztą w ogóle niewiele oglądam, jedynie to, co przykuje moją uwagę i szczególnie zapadnie w pamięć. Tak było z serialem Twin Peaks i dlatego skusiłam się na pozostałe filmy. Jednak przeczytanie recenzji, a obejrzenie na własne oczy to dwie różne sprawy. I dlatego czasem wyobrażenie nieco rozmija się z rzeczywistością. Nie mówiąc o czymś takim, jak subiektywny odbiór. Recenzenci zazwyczaj rozpływają się w górnolotnych określeniach typu: thriller wszechczasów, pełna symbolizmu i ekspresji historia, psychodeliczny klimat. Wszystko to pięknie brzmi i zachęca. A potem okazuje się to tylko cześcią prawdy. Może w ogóle dać sobie spokój i nie czytać żadnych recenzji.
doggod
PostWysłany: Pon 13:53, 01 Lip 2013    Temat postu:

Bianka napisał:
Poza tym trzymając się ściśle definicji groteski, w której: występują pierwiastki przeciwstawne: fantastyka-realizm, piękno-brzydota. Co do opozycji: tragizm-komizm, to hm...poza serialem TP, właśnie nie bardzo ten element występuje, chyba że w pozostałych filmach, których nie oglądałam. Idziemy dalej: groteska charakteryzuje się niejednorodnością stylistyczną, obecnością kategorii absurdu, elementów karnawalizacji i atmosferą dziwności. W takim razie ,czy D. Lynch posługuje się groteską? Wg mnie pewne elementy pojawiają się, ale nie wszystkie i nie w każdym filmie. Groteska to ciekawa kategoria estetyczna i chyba nie mająca zbyt wiele wspólnego z komediami romantycznymi
Rolling Eyes


Proszę pani, jeśli przed oglądnięciem filmu zakłada sobie pani, że musi on posiadać takie środki estetyczne, jak np. groteska, a następnie rozlicza pani ten film z tego typu środków, to chyba posiada pani jakieś niedorzeczny system weryfikacji i mechanizm obcowania z dziełem filmowym. Zaznaczę zrazu, że to jest pani biznes i nic mi do tego. Mi wypada jedynie wyrazić ubolewanie nad takim podejściem do oglądania filmów. Jestem przekonany, że na projekcję filmu powinno się iść beż żadnych uprzedzeń lub konkretnych oczekiwań pod względem zawartości taki czy innych środków estetycznych, a jego ocenę powinno się wystawiać na podstawie tego, czym ten film dysponuje, a nie tego, co sobie wymarzyliśmy przed jego oglądnięciem.
Po pierwsze film FWWM wcale nie kończy się tak oczywiście, jak pani się wydaje, czego potwierdzeniem są burzliwe dyskusje toczone na tym forum. Po drugie - FWWM posiada elementy groteski, może nie w takiej ilości, jak serial, ale na miłość boską, to jest film fabularny, a nie serial.
Po trzecie - każdy film w dorobku Lyncha posiada elementy groteskowe i żaden z nich nie kończy się w przewidywalny sposób. Wreszcie po czwarte - jeśli dla pani groteska jest jedynym środkiem estetycznym godnym zainteresowania, to powinna pani oglądać jednak innego typu filmy. Dla mnie groteskowymi filmami są komedie romantyczne... Jeśli nie one, to niech pani ogląda Monthy Pythona lub inne komedie.
Bianka
PostWysłany: Pon 6:16, 01 Lip 2013    Temat postu:

Poza tym trzymając się ściśle definicji groteski, w której: występują pierwiastki przeciwstawne: fantastyka-realizm, piękno-brzydota. Co do opozycji: tragizm-komizm, to hm...poza serialem TP, właśnie nie bardzo ten element występuje, chyba że w pozostałych filmach, których nie oglądałam. Idziemy dalej: groteska charakteryzuje się niejednorodnością stylistyczną, obecnością kategorii absurdu, elementów karnawalizacji i atmosferą dziwności. W takim razie ,czy D. Lynch posługuje się groteską? Wg mnie pewne elementy pojawiają się, ale nie wszystkie i nie w każdym filmie. Groteska to ciekawa kategoria estetyczna i chyba nie mająca zbyt wiele wspólnego z komediami romantycznymi
Rolling Eyes
Bianka
PostWysłany: Pon 4:56, 01 Lip 2013    Temat postu:

Pudło. Żadne komedie romantyczne mnie nie interesują Evil or Very Mad. Z komedii preferuję Monty Pythona. Ale sorry za offtop, to nie temat o czyichś gustach.
Tak ,czy inaczej zdania nie zmienię odnośnie FWWM. Brakuje mi po prostu jakiegoś przełamania tego mroku tak dla kontrastu, jak właśnie w serialu. Widzimy tylko pogrążanie się głównych bohaterów w coraz większe bagno. I wiemy jak to się skończy...trochę przewidywalne. Ale widocznie taka była koncepcja.
doggod
PostWysłany: Nie 9:27, 30 Cze 2013    Temat postu:

Bianka napisał:
Niestety FWWM nie przypadł mi do gustu. Bardzo mi brakowało specyficznego , groteskowego poczucia humoru znanego z serialu. Był tylko mrok, mrok i jeszcze raz mrok. Poza tym niektóre sceny, dialogi wydały mi się jakby...drętwe, sztywne w porównaniu z serialem. Do tego jeszcze ta pogoda, zawsze bezchmurne błękitne niebo jakoś nie pasuje mi do Twin Peaks Rolling Eyes. No cóż, taki obraz Twin Peaks jak w FWWM nie bardzo do mnie przemawia. Jednak czasem najlepsze dzieła powstają we współpracy dwóch lub więcej osób, czego dowodem jest serial TP.
Nie wiem, dlaczego pozostałe filmy Lyncha, które obejrzałam- Blue Velvet, Zagubiona Autostrada i Mullholand Drive, także wydały mi się przytłaczające. Może najmniej Blue Velvet, ale ten z kolei odstręczył mnie perwersją, przemocą i mordobiciem, których wręcz nie znoszę w kinie. To takie prostackie i banalne. Mullholand Drive byłby najlepszy z tej trójki, ale tragiczny finał tej historii jednak trochę przytłacza. A Zagubiona Autostrada to już w ogóle jakieś nieporozumienie, nudy ,nudy i jeszcze raz nudy jak flaki z olejem Sad . Nie tego się spodziewałam ,zabierając się za filmografię D. Lyncha. Pozostałych filmów nie oglądałam, ale mam nadzieję nadrobić te braki i wtedy się wypowiem. Ubzdurałam sobie, że filmy Lyncha będą miały w sobie coś z groteski, nie wiem skąd to przekonanie, ale jak na razie bardzo się rozczarowałam, bo nie ma nic z groteski...


No cóż... pooglądaj groteskowe komedie romantyczne - wtedy nie będzie cię nic przytłaczało.
Bianka
PostWysłany: Pią 4:30, 28 Cze 2013    Temat postu:

Niestety FWWM nie przypadł mi do gustu. Bardzo mi brakowało specyficznego , groteskowego poczucia humoru znanego z serialu. Był tylko mrok, mrok i jeszcze raz mrok. Poza tym niektóre sceny, dialogi wydały mi się jakby...drętwe, sztywne w porównaniu z serialem. Do tego jeszcze ta pogoda, zawsze bezchmurne błękitne niebo jakoś nie pasuje mi do Twin Peaks Rolling Eyes. No cóż, taki obraz Twin Peaks jak w FWWM nie bardzo do mnie przemawia. Jednak czasem najlepsze dzieła powstają we współpracy dwóch lub więcej osób, czego dowodem jest serial TP.
Nie wiem, dlaczego pozostałe filmy Lyncha, które obejrzałam- Blue Velvet, Zagubiona Autostrada i Mullholand Drive, także wydały mi się przytłaczające. Może najmniej Blue Velvet, ale ten z kolei odstręczył mnie perwersją, przemocą i mordobiciem, których wręcz nie znoszę w kinie. To takie prostackie i banalne. Mullholand Drive byłby najlepszy z tej trójki, ale tragiczny finał tej historii jednak trochę przytłacza. A Zagubiona Autostrada to już w ogóle jakieś nieporozumienie, nudy ,nudy i jeszcze raz nudy jak flaki z olejem Sad . Nie tego się spodziewałam ,zabierając się za filmografię D. Lyncha. Pozostałych filmów nie oglądałam, ale mam nadzieję nadrobić te braki i wtedy się wypowiem. Ubzdurałam sobie, że filmy Lyncha będą miały w sobie coś z groteski, nie wiem skąd to przekonanie, ale jak na razie bardzo się rozczarowałam, bo nie ma nic z groteski...
pjhmoon
PostWysłany: Śro 21:00, 15 Wrz 2010    Temat postu:

Może to historia o światach bez odwrotu. W każdym razie gdy wiem do czego przygrywką był ten film potrafię to przyjąć jak dobry znak na przyszlość (jakby to nie brzmiało).
prawdziwek
PostWysłany: Wto 23:55, 14 Wrz 2010    Temat postu:

Ale czy narkotyki są przyczyną, czy skutkiem? To nie jest jasne i ja bym skłaniał się do tezy, że tym drugim. To nie jest historia o tym, jak grzeczna dziewczynka bierze narkotyki, staje się dziwką, żyje w rozdarciu a na końcu zostaje zamordowana. Raczej skłaniałbym się do twierdzenia, że najpierw pojawia się rozdarcie wewnętrzne związane z doświadczeniami seksualnymi: Fakt, że miss szkoły podobają się "silni faceci, którzy ją biorą" (to prawie że cytat). To nie jest do pogodzenia z rolą najlepszej uczennicy, która zgodnie ze standardami powinna marzyć o najprzystojniejszym chłopaku ze szkoły. Fakt, że podoba jej się, iż Bob ją gwałci itp... A z drugiej strony jest NIE W MNIEJSZYM STOPNIU miłą, uczynną dziewczyną, wzorową uczennicą, dobrą przyjaciółką.

Co do pierścienia... Mam wrażenie, że chodzi tu o prosty symbol wierności. Może być to wierność małżeńska (w oryginale nie wiadomo chyba czy chodzi o pierścień, czy obrączkę), wierność chłopakowi, a może nawet bardziej abstrakcyjnie - wierność jakimś zasadom, przywiązanie do jakiś wartości, obietnica złożona komuś lub nawet samej sobie. Oczywiście nie muszę chyba tłumaczyć dlaczego ogólnie pojęta "wierność", lojalność, obietnica może być ochroną przed BOBem i dlaczego BOB jej nie znosi.
Garnierr
PostWysłany: Wto 9:47, 14 Wrz 2010    Temat postu:

Pierścień jest ochroną przed przemiana w Boba. Zapewne Teresa, która prowadziła bujne życie jak Laura również była nawiedzana przez Niego. Symbol Sowy jak w Jaskini. Bob nie znosi tego pierścienia.
pjhmoon
PostWysłany: Nie 12:51, 12 Wrz 2010    Temat postu:

Czasem rzeczy nie sa tym sie wydają. Po drugie dlaczego zwrócenie uwagi na temat ma swiadczyc ze bedziemy mieli do czynienia z moralizowaniem? To chyba sobie nadinterpretowałeś. Polecam obejrzec ten film po prostu jeszcze raz i sprawdzić czy nie ma nic na rzeczy.
Narkotyki w końcu są silnym łacznikiem prequelu serialu z samym serialem (pamiętne przygody Audrey w jednookim).

Wiec osobiscie nie sadze ze film ma jakies wielkie braki i wady zwiazane z wiekszym niz w serialu "rostrzeleniem" postaci w tym obrazie.
doggod
PostWysłany: Nie 11:16, 12 Wrz 2010    Temat postu:

pjhmoon napisał:
doggod napisał:
prawdziwek napisał:
Jest to bardziej wada niż zaleta. Zwłaszcza, że tu nie ma tego typu powiązania jak w wypadku dwóch części Mullholland Drive - przyglądania się podobnym zdarzeniom z różnych perspektyw. Ale to nie jest wada dyskredytująca, żeby była jasność. Lubię FWWM.


Zgadzam się. Należy sobie zadać pytanie, co łączy agenta Chestera DESMONDA z życiem LAURY i jej wiodącego wątku? Śmierć Teresy BANKS?

N a r k o t y k i. Nad całym tym filmem unosi sie ich woń. Zwróc uwage do czego prowadzi dialog agentów gdy siedza w barze po przeprowadzeniu sekcji zwłok. Mysle ze wlasnie tym filmem Lynch chce nas zachecic do zauważenia sprawy narkotyków i ich wpływu na życie. Oczywiscie nie robi tego jak w Danny Boyle w "Trainspotting" ale na swój własny sposób. Jeśli sie ten aspekt pominie to faktycznie film bedzie mogł sie wydac nieudany. Dlatego nikomu nie radziłbym nastawiac sie na FWWM jak na film o żywej Laurze. Bo fakt faktem ona bardziej "zyje" juz w serialu de facto nie zyjąc. W fwwm wydaje sie byc co najmniej w śpiączce.


Ok, ale to byłoby banalne, gdyby LYNCH chciał nam moralizowac, jak bardzo narkotyki sa szkodliwe. Zapewne takich zwiazków mogłoby być więcej, np. TERESA i LAURA były blondynkami.
pjhmoon
PostWysłany: Nie 9:39, 12 Wrz 2010    Temat postu:

doggod napisał:
prawdziwek napisał:
Jest to bardziej wada niż zaleta. Zwłaszcza, że tu nie ma tego typu powiązania jak w wypadku dwóch części Mullholland Drive - przyglądania się podobnym zdarzeniom z różnych perspektyw. Ale to nie jest wada dyskredytująca, żeby była jasność. Lubię FWWM.


Zgadzam się. Należy sobie zadać pytanie, co łączy agenta Chestera DESMONDA z życiem LAURY i jej wiodącego wątku? Śmierć Teresy BANKS?

N a r k o t y k i. Nad całym tym filmem unosi sie ich woń. Zwróc uwage do czego prowadzi dialog agentów gdy siedza w barze po przeprowadzeniu sekcji zwłok. Mysle ze wlasnie tym filmem Lynch chce nas zachecic do zauważenia sprawy narkotyków i ich wpływu na życie. Oczywiscie nie robi tego jak w Danny Boyle w "Trainspotting" ale na swój własny sposób. Jeśli sie ten aspekt pominie to faktycznie film bedzie mogł sie wydac nieudany. Dlatego nikomu nie radziłbym nastawiac sie na FWWM jak na film o żywej Laurze. Bo fakt faktem ona bardziej "zyje" juz w serialu de facto nie zyjąc. W fwwm wydaje sie byc co najmniej w śpiączce.
doggod
PostWysłany: Czw 22:01, 09 Wrz 2010    Temat postu:

prawdziwek napisał:
Jest to bardziej wada niż zaleta. Zwłaszcza, że tu nie ma tego typu powiązania jak w wypadku dwóch części Mullholland Drive - przyglądania się podobnym zdarzeniom z różnych perspektyw. Ale to nie jest wada dyskredytująca, żeby była jasność. Lubię FWWM.


Zgadzam się. Należy sobie zadać pytanie, co łączy agenta Chestera DESMONDA z życiem LAURY i jej wiodącego wątku? Śmierć Teresy BANKS? Zbyt mało, jak dla mnie. Niedoskonałość FWWM polega tez na tym, ze sa ewidentne niedoróbki w kreowaniu ważnych (np. BANKS) postaci filmu, lub zbyt wiele poswieca sie miejsca osobom, które nie maja zadnego znaczenia dla filmu (np. Sam STANLEY - rola SUTHERLANDA).
prawdziwek
PostWysłany: Śro 14:29, 08 Wrz 2010    Temat postu:

Jest to bardziej wada niż zaleta. Zwłaszcza, że tu nie ma tego typu powiązania jak w wypadku dwóch części Mullholland Drive - przyglądania się podobnym zdarzeniom z różnych perspektyw. Ale to nie jest wada dyskredytująca, żeby była jasność. Lubię FWWM.
pjhmoon
PostWysłany: Wto 17:14, 07 Wrz 2010    Temat postu:

prawdziwek napisał:
Po drugie, nie podoba mi się ta dwudzielność, fakt, że odbiorca ma wrażenie, jakby oglądał dwa różne filmy, które coś niby wiąże, ale są tak bardzo różne pod względem narracji.

i to zle według ciebie?

Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group