Forum www.lynchland.eu Strona Główna www.lynchland.eu
Forum serwisu lynchland.eu
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Rozpad osobowości

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.lynchland.eu Strona Główna -> Filmy Zagraniczne
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Introverder




Dołączył: 17 Lis 2006
Posty: 587
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Skąd: Pine Forests

PostWysłany: Pon 23:55, 12 Lut 2007    Temat postu: Rozpad osobowości

Do założenia tego psychologicznego tematu zachęcił mnie impuls w postaci filmu "Tożsamość".
Akcja w skrócie opowiada o kolesiu (lepiej użyć tu słowa "potworze") cierpiącym na rozpad osobowości, na kilkanaście godzin przed datą egzekucji (zastrzyk dożylny) zostaje dokonane ponowne rozpatrzenie akt sprawy (wielokrotne zabójstwo w pewnym apartamentowcu gdzieś w górach - dokonane 4 lata przed właściwą akcją filmu). Obrońcy powołują się w skrócie rzecz ujmując na "niepoczytalność" swojego klienta, a cały wątek i linia obrony opiera się na teorii "rozpadu osobowości". Tych co nie widzieli, odsyłam do obejrzenia filmu.

Historię tę można wg mnie w sposób bezpośredni odnieść do sytuacji Lelanda Palmera - w sumie też wielokrotnego mordercy/zwyrodnialca/pedofila i sadysty, z drugiej zaś kochającego ojca (niektórzy twierdzą, że aż za bardzo) i przykładnego męża (z tym bym polemizował, ale w każdym razie taki wizerunek potrafił wykreować wobec mieszkańców miasteczka).

Teraz, czy Leland jest klasycznym przykładem osoby cierpiącej na rozpad osobowości i czy Laura nie "wyruszyła" tą samą drogę co jej ojciec - aż do swojej śmierci.

Co więcej sprawę filmowego Malcolma Riversa (wg mnie to jest kolejny przykład na to, że ludzi, którzy są w stanie dopuścić się największych zbrodni - nieważne czy kiedy to popełniali byli Królewną Śnieżką czy Alibabą i 40 rozbójnikami - należy karać przez karę śmierci. Koniec,kropka) łączą pewne podobieństwa z postacią Lelanda Palmera:

- obaj doświadczyli traumatycznych przeżyć z dzieciństwa
- obaj są niepoczytalni (choć co do Malcolma mam inne zdanie - on udał swoją chorobę, ryzykowne, ale w tej konkretnej sprawie trudno być czegoś do końca pewnym).

Wiem, bo nieraz słyszałem to naukowe określenie - "rozpad osobowości", ale zastanawiałem się czy przykład filmowy nie został b. mocny podkoloryzowany na potrzeby filmu i czy taka interpretacja sposobu działania chorego umysłu odzwierciedla prawdę.

Prawdziwku - nie ukrywam, że liczę na Twoją fachową pomoc i opinię w tej sprawie, jako że Twoja wiedza w tym zakresie znacznie przewyższa moją - co nie zmienia faktu, że jest to cholernie ciekawe zagadnienie. Wyobraźcie sobie - żyć i nie wiedzieć tak naprawdę kim jesteście - być chorym i o tym nie wiedzieć - stworzyć szereg postaci, żyć w swoim urojonym świecie, w którym każda z postaci jest jedną z naszych osobowości.

W tym kontekście zastanawia mnie pewien fakt - czy to jest w ogóle naukowe podejście, czy też gł. "filmowa brednia" i nadinterpretacja, to że osoby z rozpadem osobowości doprowadza się do takiego stanu, kiedy zmusza się je do ponownej integracji (celem uśmiercenia wszystkich pozostałych osobowości, a tym samym pozostawienia tej jednej - "prawdziwej").

Na przykładzie filmu i Malcolma intryguje mnie aspekt tego czy Malcolm po prostu upozorował swoją chorobę - wszystkich "wpuszczając w maliny" - takie moje zdanie czy też było to niezależne od niego. Tak czy siak nie zmienia wg mnie to w żadnym razie mojej opinii co się powinno robić z takimi ludźmi - kara śmierci - najlepiej szybka (nie jestem sadystą).

I jeszcze jedno - czy wersja przedstawiona w filmie jest oparta (w jakiejś mierze) na historii procesów z mordercami cierpiącymi na podobne "dolegliwości" czy też nigdy tego typu - dosłownie - historia nie miała miejsca.

Jeden wniosek na koniec: Ludzki umysł to piękna rzecz, ale chory umysł to "bomba z opóźnionym zapłonem" - czy można okiełznać chory umysł tak, żeby nie stwarzał on zagrożenia dla osób z otoczenia, czy też nie da się zagwarantować "sukcesu" takich zabiegów, jak ten przedstawiony w filmie. Film daje jasną odpowiedź, jest wg mnie jednak w dużej mierze tendencyjny - łatwo przewidzieć, jak takie "zabawy" się zakończą, a opiera się chyba na założeniu (prawdziwym i banalnym zarazem), że ludzki umysł to nadal wielka tajemnica.

Prawdę mówiąc jakbym był sędzią w procesie w tej konkretnej sprawie, to nigdy nie dopuściłbym do "uwolnienia" takiej jednostki i dopuszczenia jej na łono osób zdrowych psychicznie (jako "bomby, która nie musi, ale może wybuchnąć w każdym momencie). Bo za zdrową na pewno nie można uznać kogoś, kto każdego dnia jest inną osobą i nie daj Boże, jak trafi się dzień, kiedy ta postać zapragnie/"wcieli się" w Kubę Rozpruwacza - nie trudno być prorokiem, żeby przewidzieć, jak takie coś się zakończy. I gówno mnie obchodzi czy popełnił tą zbrodnię jako Stefek Burczymucha czy hrabia Dracula.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
prawdziwek




Dołączył: 02 Gru 2006
Posty: 584
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 9 razy
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Czw 3:54, 01 Mar 2007    Temat postu: Re: Rozpad osobowości

Obejrzałem właśnie "Tożsamość". Nie ukrywam, że skłonił mnie do tego Twój post, Introverder. Mam dość mieszane uczucia. Oto moje uwagi (kto filmu nie oglądał, a zamierza to uczynić niech tego nie czyta):

1. Istnieją dwa rodzaje trillerów psychologicznych. Jedne z nich można zaliczyć do kina artystycznego - takie które niosą z sobą pewien przekaz, są ilustracją pewnej idei, a wątek sensacyjny stanowi tu jedynie środek, który pozwala wyeksponować treść. Do tego nurtu zaliczam filmy Lyncha (zwłaszcza MD i LH), a także takie filmy jak "Mechanik", "Palimpsest", poniekąd również "Memento". Drugi rodzaj to kino komercyjne - gdzie chodzi o to, by zabawić widza, a wątki psychologiczne są podporządkowane rozwojowi akcji, dodają filmowi "intelektualnego" smaczku. "Tożsamość" należy niestety do tego drugiego gatunku. A zatem porównywanie go z "Twin Peaks" zakrawa na profanację.

2. Kwestie psychologiczne są przedstawione w filmie bardzo pobieżnie. W filmach Lyncha widzimy wyraźne rzutowanie stanów emocjonalnych bohatera na całą przestrzeń filmu. Kolejne następujące po sobie ujęcia, plany i rekwizyty są niczym kartki z księgi, w której spisane są stany wewnętrzne postaci. Możemy z nich niemalże czytać, o czym bohater w danej chwili myślał. A w "Tożsamości" - wciąż jedna i ta sama sceneria, rekwizyty banalne albo niespecjalnie wymowne, trudno znaleźć dobre racje, dlaczego bohater rozdziela się na właśnie takie, a nie inne osoby. (No może poza dzieckiem i prostytutką - to akurat wiadomo dlaczego.)

3. Sam pomysł z zabijaniem poszczególnych osobowości oceniam jako marny. Nie sądzę, aby w rzeczywistych przypadkach problemów z tożsamością osobową mogło mu cokolwiek odpowiadać. Terapia mogłaby tu raczej polegać na jakiejś próbie scalenia różnych osobowości a nie ich selekcji. Nie wyobrażam sobie, aby osobowość można było tak po prostu wymazać. Przecież coś musi po niej pozostać w mózgu pacjenta. (Trzeba by chyba było go potraktować prądem!)

4. Film ratuje jednak końcówka. Ta w przeciwieństwie do reszty "dzieła" jest dość wymowna. I nie chodzi tu raczej o symulowanie. Teza jest inna: zbrodniarza nie można usprawiedliwić trudnym dzieciństwem i chorobą, która potem nastąpiła, albowiem zbrodnicze skłonności musiały być w nim wcześniej - dlatego właśnie okazuje się, że to dzieciak zabija. Taki pacjent nie miałby również najmniejszych szans na odmianę swojego życia. Cytując "Dziwki nie dostają drugiej szansy." I to zgadza się całkowicie z moim poglądem na kwestię: Nie wierzę w radykalne zmiany charakteru, a ściślej mówiąc - zdarzają się one zbyt rzadko, by prawo karne miało je brać pod uwagę. Film jest zatem głosem przeciw fanatycznym wyznawcom różnych programów resocjalizacji i to wydaje mi się słuszne.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
prawdziwek




Dołączył: 02 Gru 2006
Posty: 584
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 9 razy
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Czw 4:18, 01 Mar 2007    Temat postu:

Jeszcze co do Lelanda: Nie nazwałbym go raczej "klasycznym przypadkiem". Bohaterowie filmów Lyncha przede wszystkim usilnie starają się wyprzeć ze świadomości tę swoją gorszą stronę, ale to im się nie do końca udaje. Raz wydaje się więc, że działają spójnie innym razem zaś, że się rozpadają na różne osobowości. Dlatego nie sposób skwitować ich przypadłości jednym zdaniem. Lynch tworzy postacie dość skomplikowane, wewnętrznie niespójne, wahające się, skłonne do nagłej diametralnej zmiany poglądu na to kim są. Dlatego w tych filmach panuje swoisty twórczy chaos - nie ma jednego prostego punktu odniesienia.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość







PostWysłany: Sob 23:12, 03 Mar 2007    Temat postu:

Introverder, czasami mam wrażenie, że pławisz sie w uwielbieniu do swoich prze-dumanych teorii. Przecież Rozpad Osobowości, rozdwojenie jaźni czy nazwij to jakkolwiek chcesz nie jest niczy odkrywczym... A fakt, że jest punktem wyjścia użytym w wielu filmach, to też naturalna rzecz. Równie dobrze mógłbyś poruszyć problem narkomanii, depresji, schizofrenii etc. Rozumiem, że chodzi Ci o fakt, iz niejako sie to odnosi do naszego Lelanda, ale nie za bardzo rozumiem Twoje rozwazania na temat ile w tym prawdy a ile fikcji i podkoloryzowania filmowego.. ?
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Introverder




Dołączył: 17 Lis 2006
Posty: 587
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Skąd: Pine Forests

PostWysłany: Sob 5:27, 12 Maj 2007    Temat postu: -

AshtrayGirl napisała:

Cytat:
Introverder, czasami mam wrażenie, że pławisz sie w uwielbieniu do swoich prze-dumanych teorii. Przecież Rozpad Osobowości, rozdwojenie jaźni czy nazwij to jakkolwiek chcesz nie jest niczy odkrywczym...


Po pierwsze niczym się nie pławię,
po 2-e: sposób pokazania filmu jako rozgrywającego się wyłącznie w głowie bohatera uważam za interesujący..
po 3-e: postać Malcolma uważam za skomplikowaną - w końcu wszyscy dali się nabrać na jego "przemianę" i zapłacili za to.

To tyle.

P.S. Nawet te nagłe zmiany ról bohaterów sprawiają, że fabuła jest pokrętna i trudna do przewidzenia - za co chwała. Pewna niestety widoczna liniowość widoczna jest jedynie w ukazaniu syt. morderstw z udziałem "dzieciaka".

Po części się zgadzam z Tobą Prawdziwku na temat tego, że ktoś kto był "bydlakiem", taki pozostanie oraz że nie każde skrzywdzone dziecko w dzieciństwie będzie potem seryjnym mordercą.

Ale musisz przyznać, że ta kwestia nie jest wcale oczywista. Wiemy, że Malcolm miał traumatyczne dzieciństwo. Jego wstręt do prostytutek wynika z tego, w jaki sposób był traktowany i poniewierany przez własną matkę (o ojcu nic nie wiemy, pewnie "umył ręce). Budowanie zaś i rozdwojenie osobowości trwało wiele lat - to nie jest tak, że z dnia na dzień stał się taki. Nie możesz mówić, że taki był od początku, bo tego nie wiesz. Co nie zmienia faktu, że sam chętnie wydałbym wyrok skazujący go na śmierć, wiedząc tyle co sędzia w filmie - nieważne co przeszedł, ważne kim był i jakie zagrożenie stwarzał dla innych.

Prawdziwku - czy scalenie osobowości osoby z rozdwojeniem jest w ogóle możliwe Question


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
prawdziwek




Dołączył: 02 Gru 2006
Posty: 584
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 9 razy
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Sob 13:22, 12 Maj 2007    Temat postu: Re: -

Introverder napisał:
Prawdziwku - czy scalenie osobowości osoby z rozdwojeniem jest w ogóle możliwe Question


Z rozmów jakie przeprowadziłem ze znajomymi psychologami wynika, że tak na prawdę to niewiele na ten temat wiadomo. Odnotowanych przypadków jest na tyle mało, że nie wszyscy uznają realność takiego zjawiska. Trzeba by było chyba zajrzeć do odpowiedniej literatury.

Trzeba pamiętać, że w wielu filmach ukazanie pewnego zjawiska psychologicznego stanowi pretekst do wypowiedzi na inny temat. Tak jest np. w wypadku "Memento" (gorąco polecam!), gdzie historię człowieka cierpiącego na zanik pamięci krótkotrwałej (bardzo dopracowaną w detalach i ponoć zgodną z obecną wiedzą psychologiczną), kończy nieco zaskakująca puenta obnażająca rzeczywiste motywacje bohatera.

Podobnie jest w wypadku "Tożsamości". Niby jest to o wielorakiej osobowości, ale problem, który zdaje się najbardziej nurtować autorów jest raczej natury prawno-moralnej. I tak dziecko jest tu podwójnym symbolem: Po pierwsze chodzi o tę pierwotną jaźń - tę która była obecna, zanim ta przypadłość dotknęła naszego bohatera. Po drugie - dziecko jest z reguły uznawane za istotę, której nie można moralnie winić. I mam wrażenie, że tak na prawdę "Tożsamość" nie jest filmem o wielorakiej osobowości (bo to jest tylko ogólny koncept o charakterze fabularnym), ale właśnie o winie, usprawiedliwieniach, o genezie zła itp. Teza postawiona przez autorów brzmi: zalążki zła są obecne w złoczyńcy od samego początku. Nie należy więc go usprawiedliwiać, odwołując się do trudnego dzieciństwa, czy też innego rodzaju uwarunkowań środowiskowych.

"Tożsamość" w związku z tym nie stanowi dla mnie dobrego punktu wyjścia do dyskusji o ludzkiej jaźni. Po prostu ten temat jest potraktowany tu zbyt pobieżnie - i to chyba celowo: bo to miał być jedynie pretekst do wypowiedzi na inny, nieco szerszy temat.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
prawdziwek




Dołączył: 02 Gru 2006
Posty: 584
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 9 razy
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Sob 13:41, 12 Maj 2007    Temat postu:

I jeszcze coś na temat Lelanda i jego związków z "rozpadem osobowości". Ostatnio doszedłem do wniosku, że problem nie tkwi w tym, aby opisać przypadłość Lelanda w terminach używanych w podręcznikach psychologii. Inaczej mówiąc, reżyser ukazując Lelanda raz jako czułego ojca innym razem jako BOBa nie miał na myśli żadnego konkretnego zjawiska psychologicznego.

Klucz do interpretacji "Twin Peaks" leży w moim przekonaniu gdzie indziej. Najłatwiej to wytłumaczyć na pospolitym dość w Polsce przykładzie: ojca-alkoholika. Gdy jest trzeźwy - może być przykładnym ojcem i mężem, gdy jest pijany staje się katem dla swojej rodziny. Otóż jest dość powszechnym zjawiskiem, że tacy ludzie są traktowani przez innych (zwłaszcza przez swoje rodziny) tak, jakby w tych dwóch stanach byli różnymi ludźmi. Być może nawet sam zainteresowany patrzy na siebie podobnie. I właśnie o coś podobnego chodzi zapewne Lynchowi. Jego nie interesuje to, co tak na prawdę dzieje się w głowie Lelanda z punktu widzenia psychologii, lecz raczej to, jak to jest postrzegane przez innych, a być może również przez samego Lelanda. I właśnie te "sposoby widzenia" ożywają w serialu i w FWWM.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Introverder




Dołączył: 17 Lis 2006
Posty: 587
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Skąd: Pine Forests

PostWysłany: Sob 17:45, 12 Maj 2007    Temat postu: -

Twoja opinia względem Lelanda utwierdza jedynie słuszność powiedzenia, że tylko krowa swojego zdania nie zmienia.

Przyznam Ci, że bałem się zmieniać swoją początkową linię myślenia o serialu, by nie wyglądało tak jakbym tak łatwo zmieniał swoje zdanie, tylko dlatego, że moja wizja gryzie się z czyjąś/zupełnie inną, ale teraz widzę, że sam nie jesteś już (co najmniej) pewny swojej wizji ojca Lelanda. Otworzyłem się więc na Twoje pomysły i jeśli wydały mi się wystarczająco przekonywujące i logiczne, a także (co tylko lepiej) wystarczająco "przewrotne" i zaskakujące pozwoliłem sobie pójść ich śladem. Zresztą niekiedy to co ja napisałem wpłynęło z kolei na zmianę Twojego stanowiska - przykład: słynna scena przy stole między Laurą, a jej ojcem.

Doskonale rozumiem, o co Ci chodzi, kiedy porównujesz to do przykładu "ojca alkoholika", ale teraz kiedy ujawniłeś swój nowy pogląd wydaje mi się on dużo bardziej pospolity, by nie powiedzieć banalny. Widzę w tym jeszcze jedno - drugie dno - to rodzina wpływa na to, iż akoholik zaczyna tak siebie postrzegać (no i się tak zachowywać), bo przecież nie jest to nic innego jak usprawiedliwienie dla tego typu zachowań, czyż nie? ZATEM rozdwojenie jaźni może być faktycznym następstwem takiego stanu rzeczy... I te utraty przez niego kontroli moga być spowodowane między innymi alkoholem - niby skąd Laura bierze przykład do tego, żeby w tak młodym wieku sięgać po alkohol sama jak nie od ojca lub tego co trzyma w barku u siebie. Czego się boi? Może tego, że stanie się taka jak on i to właśnie piętno jakby ją przytłacza?

Jest więc w takim razie przykładem dziecka alkoholika - czuje się winna z tego powodu, chce to zapomnieć, więc rozpoczyna "podwójne życie", a w końcu kiedy widzi, że nie ma ucieczki od takiego stanu rzeczy w jakiś sposób prowokuje "pijanego" ojca, by skończył to "raz a dobrze". Czyli schemat goni schemat... A wytłumaczenie staje się wówczas proste: BOB = Leland, kiedy traci kontrolę/panowanie nad sobą, a kiedy to się dzieje - kiedy jest "pijany". Stąd potem typowe dla tego typu stanów niepamiętanie albo próba zapomnienia, co się wówczas robiło. A choroba psychiczna, owszem może się pojawić - jedno drugiemu, jak gdyby nie przeczy, jest następstwem życia w takich warunkach..

Czy to miałeś "mniej więcej" na myśli Prawdziwku?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
prawdziwek




Dołączył: 02 Gru 2006
Posty: 584
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 9 razy
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Sob 20:38, 12 Maj 2007    Temat postu: Re: -

Introverder napisał:
Czy to miałeś "mniej więcej" na myśli Prawdziwku?


Oczywiście z zastrzeżeniem, że głównym problemem Lelanda są akurat jego skłonności natury seksualnej. Ale można to potraktować jako uzależnienie analogiczne do alkoholizmu.

Co do zarzutu banalności: Coraz bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że generalnym pomysłem Lyncha na sztukę jest mówienie o rzeczach banalnych w sposób niebanalny. Widać to było właściwie od samego początku. Taki "Eraserhead" - banalna historia o niechcianym dziecku, która urosła do rozmiarów horroru. A pierwsza scena - przecież to genialny komentarz do wyobrażeń bardzo młodych ludzi na temat prokreacji. Oczywiście to samo widać w Mulholland Drive. Niektórzy uważają, że po rozwiązaniu zagadki filmu jego czar pryska. W moim przekonaniu jest dokładnie na odwrót - dopiero po rozpracowaniu niektórych scen widać geniusz Lyncha. Albowiem naszym oczom ukazuje się wewnętrzny świat bohaterki, niespójny, oparty na dość naiwnym, stereotypowym myśleniu. Ale w jej myślach nawet tych najgłupszych możemy niejednokrotnie zobaczyć odbicie otaczającej nas rzeczywistości, a co gorsza niekiedy i nas samych. (Albowiem nic, co ludzkie, nie jest nam obce Wink ) I to jest świetne!

Podobnie w wypadku TP i FWWM. Wyobrażenie własnego ojca w chwilach jego słabości jako innej obcej osoby nie jest rzeczą niezwykłą - zobrazowaniu tego służył przykład z alkoholikiem. Ludzkie podejście do tego rodzaju osób jak Leland cechuje się wieloma zasadniczymi niespójnościami. Cooper mówi wprost, że łatwiej mu uwierzyć w złe duchy nawiedzające ludzi niż w to, że kochający ojciec mógł zabić własną córkę. To bardzo ludzki, "humanistyczny" wręcz odruch. Ale czy to jest właściwe podejście? Nie ma chyba na to dobrej odpowiedzi. Jeśli powiemy TAK, będziemy musieli uznać istnienie równoległych "Lynchowskich" światów wraz z ich wszelkimi niespójnościami, jeśli powiemy NIE, ocalimy spójny pogląd na świat, ale zatracimy chyba możliwość wczuwania się w sytuację osób dotkniętych podobnymi przypadłościami i ich bliskich.

Problem tożsamości osobowej nie jest wyłącznie problemem psychologii. Tzn. jakkolwiek by psycholog w danym wypadku nie orzekł - czy uznałby zwielokrotnienie jaźni, czy też nie - my i tak na własny użytek będziemy musieli sobie sami odpowiedzieć na pytanie, jak my chcemy daną jednostkę traktować. A pokazuje życie, ludzkie decyzje bywają w tej materii różne. Ileż to rodzin pozostaje przy swoich "katach" tłumacząc sobie, że w tych "złych godzinach" coś w ich bliskich wstępuje, by potem wszystko wróciło do normalności. A zatem Lynch porusza tu bardzo drażliwą, skomplikowaną, ale dotyczącą chyba nas wszystkich kwestię. Nie ośmieliłbym się nazwać tego banałem.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Introverder




Dołączył: 17 Lis 2006
Posty: 587
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Skąd: Pine Forests

PostWysłany: Sob 21:01, 12 Maj 2007    Temat postu:

Nie nazywam twórczości Lyncha banałem (dokonałeś szeroko rozumianej nadinterpretacji mój panie Razz Cool ), skoro pokazuje "banalne" rzeczy w niebanalny sposób Wink . To taki - tym razem krótki komentarz.

Co do mnogości interpretacji: to wynika ze sposobu patrzenia/postrzegania świata, dlatego filmy Lyncha można odbierać b. indywidualnie.

Natomiast zauważyłem, że Lynch kładzie gł. nacisk na seksualność człowieka jako na przyczynek do jego zachowań, zupełnie jak Freud. Wynika to poza tym z Twojego nawiązania do freudowskiej psychoanalizy oraz podziału na: id, ego oraz superego.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
prawdziwek




Dołączył: 02 Gru 2006
Posty: 584
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 9 razy
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Nie 22:14, 19 Kwi 2009    Temat postu:

Chciałbym przywrócić ten wątek do życia odsyłając do pewnego artykuliku:
[link widoczny dla zalogowanych]

Jego związek z problemem tożsamości jest następujący: badania neuropsychologiczne Libeta i Haynesa potwierdzają hipotezę, że wiele decyzji jest prawdopodobnie podejmowanych POZA świadomością, a świadome podmioty mogą się z nimi co najwyżej utożsamiać lub nie, ewentualnie przypuszcza się (ale nie wiadomo do końca), że w tym drugim wypadku mogą próbować przerwać procesy prowadzące do działania (tzw. koncepcja "świadomego weta"). A zatem problem tożsamości polega na tym, że świadoma jednostka może odczuwać "własne" decyzje, jako podejmowane przez "obcą siłę", "demona" itp. w wypadku, gdy nie może powstrzymać działania, z którym się nie utożsamia.

Zaznaczam, że badania Libeta i Haynesa budzą wiele kontrowersji metodologicznych, tym nie mniej jest to i tak wielki postęp w porównaniu ze spekulacjami psychoanalityków.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez prawdziwek dnia Nie 22:28, 19 Kwi 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.lynchland.eu Strona Główna -> Filmy Zagraniczne Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin