www.lynchland.eu

Gość

Witam wszystkim forumowiczów. Czy mogłabym Was prosić o pomoc?
Nie mogę nigdzie znaleźć napisów do Mulholland Drive (większość stron z napisami została zamknięta, a te, które działają mają niezbyt pokaźny zbiór).
Znalazłam napisy w 2 plikach (cd1, cd2) i udało mi się obejrzeć film do połowy, a do dalszej części filmu drugi plik oczywiście nie pasuje. Bardzo intryguje mnie to, co będzie dalej i wolałabym obejrzeć cały film rozumiejąc wszystkie dialogi.
Jeśli ktoś ma napisy (całość w 1 pliku) i byłby tak miły, aby się nimi podzielić ze mną - byłabym naprawdę bardzo wdzięczna.

doggod

"Nie mogę nigdzie znaleźć napisów do Mulholland Drive (większość stron z napisami została zamknięta, a te, które działają mają niezbyt pokaźny zbiór). "
==========================================

Oryginał kosztuje kilkadziesiat złotych. Poza tym, jak kogoś nie stac, pojawił sie ten film w jakiś kobiecych szmatławcach...

Qbin2001

za kilka złotych można go kupic na allegro

[link widoczny dla zalogowanych]

Introverder

Weronik napisała:

pink_maggit

pjhmoon

Gość

Cześć Wam. Od jakiegoś czasu przeglądam to forum i chciałem do niego dołączyć, ale myślę, że odejdę od tego zamierzenia, bo miejsce to jest zupełnie zdominowane przez pewnego Pana prawdziwka, który zawsze wszystko wie najlepiej i najwyraźniej uwielbia innych pouczać, niestety nie w uprzejmy, przyjacielski sposób, ale wyraźnie poniżając tego, kto ma inny pogląd niż on. Filmy Lyncha każdy może interpretować na swój sposób, a Pan prawdziwek nie ma monopolu na jedynie słuszną, ostateczną, "prawdziwkową" prawdę. A sposób w jaki potraktował koleżankę weronik jest godny pożałowania. Wystarczyłoby, że wyraziłby swoją wersję interpretacji filmu, darując sobie wyśmiewanie weronik za każdy punkt jej wypowiedzi, niezgodny z jego tokiem rozumowania. Na dodatek twierdzi on, że nie ma na tym forum nikogo, poza jednym użytkownikiem, kto dorasta mu do pięt i z kim mógłby prowadzić dyskusję. Nie wiem, jak można być tak przekonanym o swojej doskonałości i obrażać innych użytkowników, ale najwyraźniej jest to możliwe. Może niektóre osoby nie chcą się włączać do dyskusji z Panem prawdziwkiem, bo nie mają ochoty odczytywać rozległych, urągających tekstów pod swoim adresem. Myślę, że propozycja weronik o założeniu przez Pana bloga, była jak najbardziej na miejscu. Tam będzie mógł Pan dać ujście swoim przemyśleniom, nikogo nie zanudzając i nie obrażając. A tu proszę się stosować do zasad współżycia społecznego, bo wyraźne ich przekroczenie spowodowało, że koleżanka weronik najwyraźniej zaniechała użytkowania tego forum, bo nie widziałem od dawna żadnego jej postu. Mam nadzieję, że nie jest to Pana celem, aby inni też zrezygnowali z wypowiadania tu swoich myśli i całkowitego odwiedzania tego forum, aby stało się ono Pana prywatnym blogiem, bo zapewniam, że w sieci jest mnóstwo ogólnie dostępnych i bezpłatnych miejsc, gdzie taki blog można sobie bez problemu stworzyć.

prawdziwek · Wysłany: Czw 17:29, 05 Mar 2009 Temat postu:

Więc w ramach szerzenia swobody wypowiedzi możesz drogi Gościu poprosić moderatora o zbanowanie mnie. Co Ty na to? Niech swoboda wymiany myśli, tak okropnie przeze mnie na tym forum tłamszona, zatriumfuje!!!

Qbin2001 · Wysłany: Czw 19:44, 05 Mar 2009 Temat postu:

prawdziwek · Wysłany: Czw 23:09, 05 Mar 2009 Temat postu:

Pan prawdziwek w doskonałości Swojej, mimo bezustannego urągania innym forumowiczom, niezmierzony pragnąłby zwrócić uwagę, że:

Po pierwsze: komentowana wymiana zdań pochodzi sprzed ponad 1,5 roku. Jeśli miałaby ona kogokolwiek odstraszać, Pan prawdziwek nie ma nic przeciwko, by ją umieścić w koszu. Może je z resztą na życzenie sam wyedytować, zastępując aktualny tekst zdaniem:

"Treść tego postu urągała innym forumowiczom i dlatego został on wykasowany przez autora."

Żaden problem!

Po drugie: co do ilości wypowiedzi - statystyki ilości postów są widoczne pod avatarem. Pozwala to na obiektywne porównanie ilości wypowiedzi uczestników, celem weryfikacji twierdzenia, że wypowiedzi określonej osoby dominują na forum. Pobieżny rzut oka pozwala ocenić, że istnieje pewna liczniejsza niż 1 grupa aktywnych forumowiczów, którzy mogą się poszczycić liczbą 300-400 postów, do której Pan prawdziwek ma zaszczyt przynależeć.
To tyle w temacie, niech Pokój Pański będzie z Wami, mili Forumowicze. Idę pounosić się nieco nad wodami, bo to wspaniała rozrywka, mówię Wam.

pjhmoon · Wysłany: Pią 1:49, 06 Mar 2009 Temat postu:

DamnFineCoffee · Wysłany: Sob 14:10, 14 Mar 2009 Temat postu:

Co do roztrząsanej tutaj kwestii "snu po śmierci", dodam coś od siebie. A więc tak, jeśli chodzi o film, to sama uważam, że jest to sen po tym jak Diane zleciła zabójstwo, a nie po śmierci. Już na początku sugeruje to czyjeś delikatne, powolne kładzenie się do łóżka, co by wskazywało, że jest to żywa postać, a nie opadający bezwładnie po postrzale samobójca.

Choć interpretacja weronik również jest zastanawiająca. A dlaczego? Albowiem - mała historyjka z mojego życia. Nie będę zagłębiała się w szczegóły, gdyż nie chcę aby ktoś o kim będę mówić, rozpoznał się, gdyby jakimś cudem trafił na to forum, ale to do czego mogę się ograniczyć, chyba i tak da do myślenia.

Moja koleżanka, z która znam się od najmłodszych lat dzieciństwa, w ostatnich latach bycia nastolatka, popełniła samobójstwo. Powód: pewien kat. OK. Tyle wystarczy. Myślę, że na tej podstawie, można powiedzieć jedynie jak Albert: "Do cholery Cooper, mówisz o połowie nastolatek." I dobrze. Ale wracając do sedna - ostatecznie nie umarła. Jednak lekarze toczyli niezły bój o jej życie.

Gdy już było długo po tych wydarzeniach, bardzo długo - wiecie, taki okres czasu, kiedy to mówi się: "kiedyś będziesz się z tego śmiała" - powiedziała mi, że w czasie pobytu w szpitalu miała sen, który pokazał jej w innym świetle wszystko to (no prawie wszystko) co ją w życiu spotkało oraz ludzi, których znała.

Zupełnie tak jak Betty, która i sytuacje i ludzi, widziała w jakimś innym wymiarze. Tyle, że Diane przegrała walkę o siebie i wybrała śmierć, a w przypadku mojej koleżanki, ten sen wręcz pomógł jej wrócić do życia i chęci dalszego istnienia na tym świecie, i jak to potem ujęła, nigdy już by tego nie zrobiła.

I stała się tak silną osobowością, która tak cudownie wydostała się z bagna w którym tkwiła, że po prostu można ją tylko podziwiać, a teraz potrafi cieszyć się życiem, jak za pewne wielu nie jest w stanie. Wiem, że to może brzmi jakoś podniośle, ale tak było i tak jest.

Wiem, też, że nie można tego porównywać do "snu po śmierci", bo ona w końcu nie umarła, ale na pewno była tego bardzo bliska, a lekarze walczyli o nią kilka dni. Jednak czy to tak naprawdę oni walczyli, czy to ona toczyła walkę w tym śnie ze sobą samą, tego pewnie nikt nie wie.

Co do filmu, to zgodzę się z przytaczaną opinia, że jest to jeden z najbardziej dramatycznych, poruszających obrazów jaki widziałam. I nie przypisywałabym pierwotnie Diane choroby psychicznej. Myślę, że wielu "normalnych" ludzi, zaczęłoby się zachowywać w ten sposób, po doświadczeniu w życiu niepowodzeń, porażek, niespełnionych marzeń, miłości, z którymi nie poradziłaby sobie ich nadto wrażliwa natura.

Pytanie brzmi: czy pierwsze jest jajko czy kura? Czy chora psychicznie Diane powodowała swoim zachowaniem, że wszystko zaczęło układać się tak a nie inaczej, czy to te wydarzenia, zwykła rzeczywistość była przyczyną obłędu u naszej, nie radzącej sobie z tym, bohaterki.

prawdziwek · Wysłany: Sob 14:43, 14 Mar 2009 Temat postu:

doggod · Wysłany: Sob 14:57, 14 Mar 2009 Temat postu:

ja natomiast zwrócę uwagę na to, że angielskie DREAM znaczy zarówno marzenie jak i sen. Jestem przekonany, że film ukazuje stan umysłu (świadomości) bohaterki po śmierci. Nie jest to śnienie, ale właśnie marzenie - fantasmagoryczna próba ucieczki przed samą sobą, niechlubną przeszłością, wyrzutami sumienia, etc. Mechanizm "niezapłaconych rachunków" odbywa się bardzo podobnie jak w LOST HIGHWAY oraz INLAND EMPIRE - człowiek nie jest w stanie uciec od swojej przeszłości i przyszłości - wszystko zostało zapisane na taśmie, zwykle filmowej...