Forum www.lynchland.eu Strona Główna www.lynchland.eu
Forum serwisu lynchland.eu
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Kim dla Was jest BOB?
Idź do strony 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.lynchland.eu Strona Główna -> Serial ogólnie i odcinki
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Introverder




Dołączył: 17 Lis 2006
Posty: 587
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Skąd: Pine Forests

PostWysłany: Wto 0:28, 21 Lis 2006    Temat postu: Kim dla Was jest BOB?

Wiem, że temat SYMBOLIKI (w formie ogólnej) już się pojawił, ale tym razem będzie o postaci (oczywiście symbolicznej). Z biegiem czasu mam nadzieję ( i po zażartych dyskusjach Razz) przyjdzie pora na każdą kolejną postać z "Miasteczka Twin Peaks", zasługującą na wzmiankę.

Prym wiedzie oczywiście BOB, bo on jest sprawcą całego zamieszania. Dlatego nim zajmę się na początek.

BOB

W FAQ-u pojawiają się rozmaite interpretacje, ale jak wiadomo, każdy ma prawo do własnej, która jest mu najbliższa, jego światopoglądowi, sposobowi patrzenia na świat itd.

Pragnę poznać Wasze zdania w tej materii, ale pozwólcie, że najpierw przedstawię własną koncepcje/ przemyślenia:


Zawsze było mi bliżej do umysłu Foxa Muldera niż Dany Scully (i to zdecydowanie). "Wierzę" w BOB-a. Jest szereg rzeczy pozwalających mi przypuszczać, że: "BOB is real Exclamation " . Przy okazji mam do Was "pytanie konkursowe": Kto wypowiada te słowa i w jakiej sytuacji Question Cool Razz Każdy oprócz Qbina i osób współtworzących stronki o "TP" może zgadywać.

Czemu obalam tezę, że LELAND PALMER nie zabiłby swojej córki? Od razu powiem, że nie dlatego, iż nie jestem sobie tego w stanie wyobrazić. Mówię to na podstawie faktów z filmu. Leland kochał swoją córkę, ten prawdziwy Leland. W serialu są sceny, które pokazują nam jaki jest Leland, kiedy nie ma w nim BOB-a. Pokazuje to scena, w której Leland pociesza Maddy i razem rozmawiają o Laurze. Kiedy w Lelandzie "zamieszkuje" BOB ten się zmienia, a wszystko widać od razu na jego twarzy - zachowuje się po prostu inaczej niż zwykle. Wiem, że to ryzykowna teza, ale w coś trzeba wierzyć... Bo równie dobrze mógłbym to wszystko wytłumaczyć grą "mordercy" ,który zabija z zimną krwią. Wiemy dobrze, że Leland taki nie jest.

To że Leland jest "tragicznym więźniem" BOB-a świadczy jeszcze m. in. ta scena, kiedy Leland zabija Jacquesa Renault - chodzi mi o reakcję zaraz po - płacze... W tej chwili do głosu doszedł Leland, a BOB się prawdopodobnie "gdzieś ulotnił" po wykonaniu swojego "zadania". BOB zabija z zimną krwią, to można jeszcze interpretować inaczej - ma słabą wolę - chce się opierać, ale "nie może". Nie tłumaczę go, bo wygodniejszą postawą jest poddać się temu co los przynosi. Gdzieś w najgłębszym zakamarku swojej podświadomości mógł znać prawdę, ale nie chciał jej do siebie dopuszczać. Po chwili już o tym zapominał.

Ale jeszcze mam wyborniejszy przykład - Leland dowiadujący się o zamordowaniu swojej córki. Tego nie można udać, tego ogromu rozpaczy. Pozostaje otwartą kwestią czy naprawdę nie wiedział - BOB mówi o LELANDZIE jako o dziecku we mgle, to jakby potwierdza moją hipotezę.

Zatem kim jest BOB?

Mi się jawi jako Szatan, który kusi i otumania słabszych, a jako takowy może być odbierany zarówno jako postać, jak i jako symbol, symbol zła.

Zło było zawsze i wszędzie, atakowało najbardziej podatne umysły - wydaje się, że tak również/też można go odbierać.

Ale jest samoitnym "stworem", a świadczy o tym chociażby to, iż tak naprawdę on "zamordował" Josie. Tu cała sytuacja jawi nam się jako abstrakcja w abstrakcji, bo strachem nie można zabić. Ale BOB karmiąc się strachem, być może jakby wysysał sok (odpowiednik krwi) z ludzkiej duszy. To dlatego BOB mówi o Lelandzie, że jest teraz taki podziurawiony, a z jego sumienia została dziura... Josie była dla BOB-a łatwym celem. Strach ją, aż pożerał, spirala "śmierdzących" kłamstw, jakich się dopuszczała względem KAŻDEGO sprawiała, że coraz bardziej dochodziła do miejsca, skąd już nie da się "uciec" kolejnym kłamstwem" - obawiała i bała się tego. Być może nawet BOB na chwilę zamieszkał w Josie (w scenie, która nie została pokazana - kiedy to Eckhardt dobierał się do Josie, a ta miała przy sobie pistolet od Catherine). Choć znając "słodką Josie" zabiła już niejedną osobę, a na swoim koncie miała m. in. zabójstwa, próbę pozbawienia życia agenta specjalnego Dale'a Coopera, pośrednictwo w zamachu na życie Andrew Packarda. Lista zbrodni ciągnęła się za nią jak "smród po gaciach", a wraz z nią kłopoty, jakie ze sobą sprowadzała. BOB pochłonął i uwięził jej duszę raz-dwa - po prostu ją "wyssał".

I czy sowy rzeczywiście można utożsamiać bezpośrednio z postacią BOB-a? Nie jest to takie oczywiste, ale szereg wydarzeń pokazuje, że TAK. Przykładowo:
- scena porwania majora Briggsa, przez BOB-a(?) - sowa tutaj jest BOB-em, gdyż przyjmuje jego postać. Zaś postać "sowy" zdaje się być jedynie kamuflażem i "środkiem lokomocji" oraz "okiem na świat". Metaforycznie można przetłumaczyć to tak: "Mam Cię na oku, wiem co kombinujesz".
- Pieńkowa Dama mówiła o gromadzących się sowach, ptaki te zwiastują w "Miasteczku Twin Peaks" złe wydarzenia... Po tym jak agent Cooper zobaczył sowę (przed akcją odbicia Audrey - w lesie), obydwaj z szeryfem Trumanem zostali "pojmani" i gdyby nie Hawk pewnie wąchaliby kwiatki od spodu. Sowa ściąga jakby automatycznie nieszczęście. Może BOB obiera sobie jakąś sowę, jako tymczasowe "lokum". Ew. są jego "wysłannikami", "oczami na świat".

Czytałem FAQ-a i na podstawie niego mogę poddać pod analizę kolejną hipotezę - BOB jako demon, który opętuje ludzi. Pomijam tutaj słowa Mike'a na temat tego, czym żywi się BOB i na jakiej zasadzie funkcjonuje, bo to jedna z opcji, która powinna być wszystkim interesującym się tym serialem znana.

Czy BOB-a można zabić? Wydaje się, że nie, gdyż nie ma ciała. Gdzie się podziewał BOB, po śmierci Lelanda? Wielokrotne zbliżenia na sowę mówią, że sowa jest jego drugą- równoznaczą postacią, może je zmieniać do woli - w zależności od potrzeby, tak to widzę...

BOB nie ma sumienia, właściwie prawie nigdy nic nie mówi (jedyna sytuacja, kiedy się wypowiada ma miejsce w ostatnim odcinku - w Czarnej Chacie). To jest żywioł, b. chytry, ale jego chytrość wynika z chęci przetrwania i chęci do zabawy...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość







PostWysłany: Wto 17:03, 21 Lis 2006    Temat postu:

Zdanie "BOB is real" wypowiada Laura w scenie z Haroldem, kiedy on próuje ją przekonać, że BOB nie istnieje. Scena ma miejsce w "Twin Peaks. Ogniu krocz za mn

Moim zdaniem BOB jest demonem (albo jednym z diabłów). Potrafi z łatwością wchodzić i wychodzić w cialo człowieka. Przejmować nad nim kontrolę, zupełnie nim zawładnąć. Zgodzę się z tobą, że BOB może sowy traktować jako tymczasowe "lokum". Być może jako, że sam nie posiada ciała, musi zająć inne, aby przetrwać.
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Introverder




Dołączył: 17 Lis 2006
Posty: 587
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Skąd: Pine Forests

PostWysłany: Wto 22:09, 21 Lis 2006    Temat postu: -

Piszę jeszcze raz, bo wywaliło mnie z sieci poprzednio. TAK, to poprawna odpowiedź. Dzięki temu trikowi mogę sprawdzić nie tylko wiedzę zwykłego uczestnika forum i zobaczyć, jak się orientuje, ale również czy ktoś czyta co piszę.

BOB-a nie da się złapać, bo nie ma ciała. Potrafi przenikać również ściany i opuszczać ciało swojego "żywiciela" w dowolnym momencie. Ja widzę jedną możliwość w uśmierceniu go, nie pozwalać przez długi czas zamieszkiwać mu ciało innego człowieka, a tym samym sprawić, że zginie z głodu.

Czy po złapaniu Lelanda była tak naprawdę szansa pojmania BOB-a? NIE - patrz wyżej. Siła BOB-a tkwi w jego bezkarności, a dla samego BOB-a sposób postrzegania świata to "radosne" wyszukiwanie ofiar i dawanie upustu swoim nieposkromionym instynktom i karmienia ludzkim strachem oraz cierpieniem.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość







PostWysłany: Wto 22:20, 21 Lis 2006    Temat postu:

Ja na pewno czytam. Laughing Pierwszy raz serial oglądałam na początku lat 90 gdy puszczało go Jedynka. Miałam wtedy chyba jedenaście lat i panicznie bałam się BOBa. Dla mnie jest on najbardziej przerażającą postacią w dziejach kina. Laughing Laughing BOB czerpie niesamowitą radość z dręczenia swoich ofiar.
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Introverder




Dołączył: 17 Lis 2006
Posty: 587
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Skąd: Pine Forests

PostWysłany: Wto 23:27, 21 Lis 2006    Temat postu: -

Cytat:
Ja na pewno czytam. Laughing Pierwszy raz serial oglądałam na początku lat 90 gdy puszczało go Jedynka. Miałam wtedy chyba jedenaście lat i panicznie bałam się BOBa. Dla mnie jest on najbardziej przerażającą postacią w dziejach kina. Laughing Laughing BOB czerpie niesamowitą radość z dręczenia swoich ofiar.



Zabić mu nie wystarczy, musi się jeszcze przy tym dobrze bawić. Szkoda, że nie wiemy czy BOB-a da się jakoś pokonać/ zgładzić. Autor nie wskazuje żadnej drogi. Równie dobrze można próbować cofnąć kijem Wisłę w tym kontekście.

Ja wtedy byłem za mały, miałem wówczas 6 lat, wrażenia jakie mi pozostały po tym były niezbyt obfite. Rodzice zabraniali mi tego oglądać, więc pamiętałem pojedyńcze sceny/obrazki. No i przede wszystkim zapamiętałem dobrze Sherylin Fenn, którą wówczas odebrałem (postać, którą odtwarzała) jako "ofiarę losu", osobę, która za chwilę padnie ofiarą nieopisanego zła. Nie wiem skąd taka wizja, widać wyobraźnia potrafi zdziałać cuda Razz . Pamiętałem Indianina Hawka, sowę/BOB-a (ta scena, kiedy na twarzy BOB-a "rysuje się" wizerunek sowy), no i przede wszystkim zakończenie, kiedy za bardzo nie wiedziałem co się działo... Wiem tylko, że byłem równie przestraszony co agent Cooper i jeszcze ostatnia scena, kończąca serial. Mój tata stwierdził, że gdy to oglądał na "jedynce", od pewnego momentu nie wiedział, co się dzieje. Aha, do całości obrazu dochodzi jeszcze mgliste wyobrażenie Lelanda Palmera, Donny, ale to co się "wryło" najmocniej, to oczywiście KLIMAT i atmosfera prawdziwej GROZY i TAJEMNICZOŚCI (nie wiadomo czego się bać, a niebezpieczeństwo może w każdej chwili zaatakować bezbronną ofiarę).


Może "zejdziemy" na chwilę z postaci BOB-a, bo ten wątek został już w pewien sposób "wyeksploatowany", a przejdę do innej postaci (do tej można wrócić w każdej chwili). Cieszę się, że dzielimy wspólną pasję Bea, to jest uczucie jakiego nie da się odtworzyć Razz Smile.


Dopiero po latach internet dał mi szansę na obejrzenie serialu "własnymi oczami" - w całości. Możesz się śmiać, ale fabuła mnie tak wciągnęła, że zacząłem pisać własne notatki na temat zagadek serialowych(to nastąpiło nie tak dawno - jakieś 2 lata temu). I je analizować, jak prawdziwy detektyw - nie gorszy niż agent Cooper. Uległem fascynacji tym całym nieznanym, tajemniczym i niezwykłym światem z Twin Peaks i tego co się z nim wiązało. Pragnąłem samemu analizować, łączyć fakty, dochodzić do czegoś nowego. To wygląda b. ciekawie, bo można to odbierać przy odrobinie dobrej woli za jakąś formę pamiętnika. Czułem potrzebę spisywania wszystkich ważnych dla akcji serialu faktów - moje własne prywatne śledztwo szło równolegle z tym serialowym.

Niedawno skończyłem "drugą turę" - na pewno nie ostatnią.



Kolejną postacią, która zasługuje oczywiście na najwięcej uwagi (trudno by inaczej), jest agent specjalny Dale Cooper - innymi słowy, moja ulubiona serialowa postać.

Ma w sobie coś b. cennego - charyzmę... Ale ten efekt zdarza się tylko za I-ym razem, bo co by nie mówić, to dosyć "jednostronna postać" - mam na myśli sposób myślenia, strona, po której się zawsze opowiada (czyli dobro). To czym mnie porwał/oczarował/zadziwił były jego niekonwencjonalne metody prowadzenia śledztwa - jak np. niezwykłe zastosowanie filozofii Zen w śledztwie. Tak mnie tym zaintrygował, że czułem dokładnie to samo, co cała reszta obsady odcinka. Miałem wrażenie, że uczestniczę w czymś niezwykłym. Sam pomysł okazał się genialną sprawą. Sam Dale (właściwie David Lynch) potrafił przekazać to w taki sposób, że aż chciało się mu wierzyć... To była chwila, kiedy byłem najbardziej pod wrażeniem tej postaci.

Z tej postaci aż emanowało dobro, niewinność i niezwykła oryginalność. Wielkiego minucha ma u mnie jedynie za odrzucenie względów Audrey. Ale ją "zajmę się" później.

I ten moment kulminacji, kiedy agent specjalny Dale Cooper daje się zaskoczyć Josie w ostatniej scenie pierwszego sezonu. Trochę byłem zły, że tak bystry agent pozwolił sobie na taką chwilę dekoncentracji, ale w końcu niecodziennie celują do Ciebie z pukawki, której używał James Bond. Mocno się bałem o jego życie, wkurzał mnie jeszcze ten "zramolały" służący, który był jakby oderwany od rzeczywistości i nie widział, że przed nim leży osoba, która zaraz wykrwawi się na śmierć, jeśli nie zostanie wezwany szybko ambulans.

Za co go tak lubiłem - za dobro,prostolinijność, bystry umysł i to, że zawsze trzymał coś w zanadrzu... Każdemu służył pomocą i zawsze można było na niego liczyć. To taki dobry duch, kryształowa postać, ktoś na kim można śmiało się wzorować + szereg oryginalnych gestów, powiedzonek, sposobów zachowania. Kocham tę postać.


P.S. Mam dodatkową motywację Bea dzięki Tobie do przekazywania własnych uwag na temat czegoś tak pięknego, wielkiego i niesamowicie ciekawego jak "Twin Peaks". To nie jest dla mnie zwykły film, a nawet serial. Rzadko można ulec urokowi czegoś do tego stopnia...Cieszy mnie nawet jedna osoba, która jest w temacie.


You forgot about samothing.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość







PostWysłany: Śro 10:43, 22 Lis 2006    Temat postu:

Byłam bardzo zaskoczona twoją wiedzą na temat serialu. Ale teraz rozumię. To nie jest zwykłe zainteresowanie, a miłość. Będę musiała sobie odswieżyć serial, bo wiele rzeczy mi umknęło.

"Twin Peaks" zmienił zupełnie moje życie. Byłabym dziś zupełnie inną osobą, gdyby nie to, że pewnego piątkowego wieczora w 1991 roku zostalam sama w domu. Po "twin Peaks" dorosła, zaczęłam oglądaćinne filmy, czytać inne książki i słuchać innej muzyki. Laughing Laughing

Kiedy poraz pierwszy zaczęłam oglądać serial, polubiłam Dala Coopera za jego ekscentryczne zachowanie i genialność. Teraz po latach odbieram tą postać zupełnie inaczej. Myśle, że tylko on mógł zmierzyć się z BOBem. Był to tego idealny, gdyż był człowiekiem dobrym, czystym, szlachetnym a przede wszystkim wierzył w jego istnienie. Bardzo nie podobało mi się, że odtrącił Audreya związał się z Annie.
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Introverder




Dołączył: 17 Lis 2006
Posty: 587
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Skąd: Pine Forests

PostWysłany: Śro 21:44, 22 Lis 2006    Temat postu: -

Wiesz, mógłbym Ci coś napisać o sobie w tym kontekście-osobistego, ale nie tu. Nie każdy musi wiedzieć Razz . Jak chcesz to Ci napiszę albo jeszcze lepiej - porozmawiamy.

Cytat:
To nie jest zwykłe zainteresowanie, a miłość.


Bardzo ładnie to określiłaś, bo miłość faktycznie nie pyta dlaczego, przebacza czyjeś przywary/wady. To się pokrywa z moim odbiorem całości. Trafiłaś w sedno Smile .

Cytat:
Kiedy poraz pierwszy zaczęłam oglądać serial, polubiłam Dala Coopera za jego ekscentryczne zachowanie i genialność. Teraz po latach odbieram tą postać zupełnie inaczej. Myśle, że tylko on mógł zmierzyć się z BOBem. Był to tego idealny, gdyż był człowiekiem dobrym, czystym, szlachetnym a przede wszystkim wierzył w jego istnienie. Bardzo nie podobało mi się, że odtrącił Audreya związał się z Annie.



Znowu mam szereg uwag w tym kontekście natury osobistej, ale nie chcę tego tu wywlekać (nad czym ubolewam). Skupię się na postaci Coopera - b. mnie rozczarował, kiedy w ten sposób potraktował Audrey. Ta dziewczyna to naprawdę mądra kobieta. Okazało się to dopiero później/pod koniec, ale sam nie wiedział, co tak naprawdę odrzucił. Jestem pewny, że traktował ją trochę jak "pomyloną", co nie jest do końca fair, jeśli weźmie się pod uwagę, że sam normalny do końca też nie był. Ma oryginalną urodę i tak naprawdę to dobra dziewczyna - nie tak pretensjonalna jak Donna - wizerunek "grzecznej dziewczynki swoich rodziców" lub tym bardziej Laura.

Pozornie czasami mogło się wydawać (bo wszystko na to wskazywało),że "czegoś jej brakuje", ale dalsza część serialu rozwiewa moje wątpliwości. Wiesz wydaje mi się, że tak naprawdę nikt jej nie odkrył przez b. długi czas. Agent Cooper miał na nią zbawienny wpływ, dzięki niemu w błyskawicznym tempie wydoroślała.

Wiesz, tak naprawdę to się dziwię czemu wybrał Annie. Ta postać naprawdę jest szablonowa i "na jedno kopyto" Confused . Audrey ma takie cechy urody/ charakteru, które prawdziwy mężczyzna doceni. Audrey bije Annie na głowę, jeśli idzie o oryginalność, wdzięk, swój własny sposób bycia, radosną naturę i miłe podejście do człowieka(kolejność dowolna). Annie też jest miła, ale nie lubię "ideałów", bo ich nie ma. Kiedy ktoś robi się na takiego, to mu zwyczajnie nie wierzę.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość







PostWysłany: Czw 10:40, 23 Lis 2006    Temat postu:

Wydaje mi się, że Cooper wybrał Annie dlatego, że była ona "niewinna" i "idealna". Być może obawiał się Audrey, która mogła być dla mniego zbyt uwodzicielska.
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Introverder




Dołączył: 17 Lis 2006
Posty: 587
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Skąd: Pine Forests

PostWysłany: Czw 15:37, 23 Lis 2006    Temat postu: -

Dziwny pogląd/ podejście (z jego strony), ale możliwe. Ja nie wierzę w ideały...

A Audrey jest niewinna. Wiem, to z serialu. Nawet agentowi Cooperowi mówiła, że jest dziewicą. Wiadomo, można mówić różne rzeczy, ale wg mnie mówiła prawdę. Na początku może zgrywała taką "chojraczkę", ale wg mnie to była "osłona"/forma maski.

Wiąże się to z tym co już mówilem - na początku filmu wyglądało mi na to, że oprócz tego, że jest rozpuszczona jak dziadowski bicz, to czegoś jej brakuje. Przecież żaden chłopak się nawet wokół niej nie kręcił!!! Każdy traktował ją jako oddzielną kategorię, dopiero agent Cooper ją docenił(mi się osobiście wydawało, że jest po prostu "inna"). Tak ją to podbudowało, że zidealizowała swój obraz Dale'a, a potem zaczęła snuć romantyczne wizje. Dodatkowo musiał się jej podobać. Ta jej przemiana jest naprawdę zaskakująca/poruszająca. W ciągu całego serialu jej postać jest zdecydowanie najbardziej dynamiczną i jest to przemiana (być może jako jedyna) autentyczna i naturalna.

To bardzo pozytywna postać, bo wszelakie ważne dla jej życia zdarzenia, kształtują jej osobowość i sprawiają, że się zmienia/uczy.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość







PostWysłany: Pią 20:06, 24 Lis 2006    Temat postu:

Chyba pójdę tym śladem i dokładnie obejrzę jeszcze raz całość robiąc notatki...
Szczerze mówiąc, nie wiązałem nigdy sów z Czarną/Białą Chatą a tym bardziej z samym BOBem (a samą scenę/moment z twarzą BOBa zmieniającą się w sowią pamiętam dobrze). Coś mi się kołacze, że w filmie Jaques Renault słyszy sowę sikając po wyjściu z chatki, tuż przed tym jak zostaje ogłuszony przez Lelanda...
Wracając do BOBa, jednoznacznie nie potrafię wytłumaczyć sobie jego istoty. Z początku wydaje się być związany tylko z osobą Lelanda a więc można by sądzić, że jest to jedynie przenośnia wobec pewnych zaszłości np. z dzieciństwa - pan Robertson i historie z gatunku "zły dotyk". No ale potem mamy Josie, Windoma i samego Coopa (chyba tak to było). Pytanie dlaczego oni? Myślę, że dobrze wyjaśnia to zdanie "Ale niewielu ją widziało (twarz BOBa). Wybrani... i przeklęci (kto mi pomoże znaleźć, gdzie/w którym odcinku to było ..? Nie pamiętam nawet dokładnie kto to mówił).
Czy dlatego, że BOB karmi się cierpieniem i smutkiem, dlatego zmusił Lelanda do zabicia Laury? Jakiego rodzaju strach i rozkosz go przywabiły? W swojej spowiedzi Leland wyjawia, że BOB wkroczył w jego życie już dawno temu. Nasuwa mi się fragment z filmu. Leland wspomina jak umówił się z Teresą i jej koleżankami, po czym odkrywa, jedną z nich jest Laura. Wycofuje się i wpada na Teresę, oznajmiając jej, że stchórzył. Pojawia się wnuk pani Tremond/Chalfont... Bał się, że jego zdrady wyjdą na jaw (scena gdy Leland zakrywa oczy Teresy) czy tego kim może się stać/co może spotkać jego córkę?
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Introverder




Dołączył: 17 Lis 2006
Posty: 587
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Skąd: Pine Forests

PostWysłany: Sob 3:09, 25 Lis 2006    Temat postu: -

Postaram się sprawdzić, w którym odcinku się to dzieje. Ale bez sprawdzania wiem, że mówił to Mike w ciele Philipa Gerarda. Pamiętam też, że działo się to na posterunku szeryga Trumana - w sali konferencyjnej. Działo się to na krótko przed złapaniem "Boba do klatki", na tą chwilę dokładnego odcinka Ci nie podam - gdzieś z przedziału 2 x06 -08. Już sprawdziłem dokładną lokalizację - jest to odcinek 2 x 06, o kryptonimie "Demon Zetor". Scena przesłuchania Mike'a/Gerarda jest jednocześnie końcem odcinka.


Cytat:
Szczerze mówiąc, nie wiązałem nigdy sów z Czarną/Białą Chatą a tym bardziej z samym BOBem (a samą scenę/moment z twarzą BOBa zmieniającą się w sowią pamiętam dobrze). Coś mi się kołacze, że w filmie Jaques Renault słyszy sowę sikając po wyjściu z chatki, tuż przed tym jak zostaje ogłuszony przez Lelanda...
Wracając do BOBa, jednoznacznie nie potrafię wytłumaczyć sobie jego istoty.


Ta scena dobitnie udowadnia bezpośredni związek sowy z BOB-em. W filmie te nawiązania/powiązania z BOB-em są b. częste. Poczytaj stronkę, na której jest to forum, tam "sylwetka" sowy została dość dobrze i zwięźle ujęta. Żeby wdać się w dalsze rozważania na temat sów, musiałbym przeczytać cały FAQ na temat sów -niewykluczone, że to zrobię. Jak pisałem - postać sowy oznacza kłopoty/ nieszczęście oraz/lub bliskość/obecność BOB-a. Być może, że sowa pojawia się również w scenie "uboju" Jacquesa Renault przed chatką w lesie.

Cytat:
Wracając do BOBa, jednoznacznie nie potrafię wytłumaczyć sobie jego istoty. Z początku wydaje się być związany tylko z osobą Lelanda a więc można by sądzić, że jest to jedynie przenośnia wobec pewnych zaszłości np. z dzieciństwa - pan Robertson i historie z gatunku "zły dotyk".


Gdyby tak było, BOB zginąłby wraz ze śmiercią Lelanda - jakby prawdą było, iż to sam Leland (ew. Laura) powołali go do życia. BOB w istocie wydaje się być pedofilem, a Leland swoje zbrodnie podpisując literami z nazwiska Robert, zdaje się kontynuować jego "dzieła" (które ten wykonywał na nim). Nie jestem w stanie jednoznacznie określić (za mało danych) czy BOB wykorzystywał Lelanda czy nie. Ale u Lyncha nie spodziewaj się gotowych odpowiedzi - moim zdaniem to lepiej - można wysnuwać różne hipotezy i każda z nich może być przy odpowiednim uargumentowaniu prawdziwa. TYLKO Leland mówi o siwowłosym mężczyźnie, nikt inny z okolic Pearl Lake(tak się nazywało to jezioro, gdzie Leland bywał nieraz w dzieciństwie?) nie pamięta takowego zwyrodnialca. Wnioski: BOB jest demonem "z prawdziwego zdarzenia", dwa: po prostu nie ma nikogo, by potwierdził jego zeznania. Możliwe, że boją się o tym mówić, bo jest to zbyt bolesna dla nich sprawa - wcale bym sie nie zdziwił, ale ponownie jest to domysł, bo w filmie ten wątek osnuty został tajemnicą.

Zaś nazwisko Robertson, można rozbić również tak:

Robert + son = ojciec i syn.

Wryte w pamięć traumatyczne przeżycia mogły wpłynąć na Lelanda tak, że przejął "do siebie" jakby część osobowości "Robertsona". Potem kiedy tylko spoglądał w lustro i przypominał sobie o nim, w lustrze widział jako siebie-jego.

Skłaniam się jednak ku "opcji", że BOB był demonem - więcej dowodów na to wskazuje, również wydarzenia jakie się dzieją potem i wykazana przeze mnie początkowa sprzeczność - gdyby BOB był jedynie "ciemną stroną osobowości Lelanda", to zginąłby wraz ze swoim "nosicielem"/"stworzycielem". Wątek pedofilski zaś jest mocno naciągany, choć potwierdza go jeszcze dobór swoich "kochanek na jedną noc". Wszystkie dziewczyny mają 18 lat (lub mniej) - jak Laura. Do swojej córki mógł zacząć się dobierać tak naprawdę dopiero później - po jej pierwszej miesiączce - kiedy stała się kobietą. W tym celu może przeczytam "Sekretny pamiętnik Laury Palmer", a to z kolei rzuci mi nowe światło na całą sprawę. Aż nie chce mi się wierzyć, że Leland taki był od bardzo dawna i że wcześniej po prostu jego "dobra strona" na tyle miała sytuację pod kontrolą, że ta zła istniała w "utajeniu".

I pozostaje jednocześnie jeszcze jedno otwarte pytanie - jak Laura mogła mieć taki sam obraz BOB-a, jak jej ojciec własny. Jest to możliwe tylko w wersji "demona BOB'a" i tą wersję zdecydowanie aprobuję /"popieram". Genialne jest to, że tego do końca nie wiadomo.


Istnieje jeszcze jedna - już teraz hipotetyczna wersja dla mnie - Leland wymyślił sobie BOB-a, żeby tłumaczyć swoje działania i znaleźć kogoś, kogo mógłby "obciążyć" swoimi czynami. Napisałem celowo małymi literami, bo sam w nią nie wierzę.

Cytat:
Czy dlatego, że BOB karmi się cierpieniem i smutkiem, dlatego zmusił Lelanda do zabicia Laury? Jakiego rodzaju strach i rozkosz go przywabiły? W swojej spowiedzi Leland wyjawia, że BOB wkroczył w jego życie już dawno temu.


Korzystasz z błędnej interpretacji pochodzącej z napisów do filmu "Miasteczko Twin Peaks - Ogniu krocz ze mną". O ile cierpienie/ból (różnice w tłumaczeniu) można tłumaczyć tożsamo, o tyle między smutek, a strach jest przepaść. Czym się karmi BOB, jako istota z "innego miejsca"? Strachem, który go przyciąga. Oba doznania tyczą się tego, co czuje jednocześnie "ofiara" - strach oraz rozkosz. Terminu "strach" w tym kontekście tłumaczyć nie muszę, zaś "rozkosz" mogę wyjaśnić na przykładzie Laury - popatrz jak się zachowuje w scenie przed zjawieniem się BOB-a. Jej ciało jest rozpalone z pożądania i łaknące rozkoszy. Rozkosz można też rozpatrywać "z drugiej strony" - "gwałciciela" - czując, że ofiara się boi i doznając jednocześnie podniecenia seksualnego, też odczuwa rozkosz.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
prawdziwek
Gość






PostWysłany: Sob 3:18, 25 Lis 2006    Temat postu:

Mam wrażenie, że większość widzów Twin Peaks zadowala się bardzo powierzchowną analizą symbolów. Na przykład uznają, że zdanie "Bob jest demonem" stanowi tu jakiekolwiek wyjaśnienie. Oczywiście jest to uprawnione przedstawienie treści filmu, ale chodzi przecież o to, by dotrzeć do drugiego dna. Lynch tworzy kino psychologiczne, a nie efekciarskie filmy sensacyjne z neookultyzmem w tle, jak to niektórzy próbują czasem przedstawiać.

Kim są Bob i Mike? To "demony" ale w znaczeniu symbolicznym a nie mitologicznym - nie są to żadne postacie, które można by było złapać, czy zabić. Można jedynie nie dać się im opętać. W psychoanalizie Freuda istniały dwa odpowiedniki tych postaci - id i superego. Id to mieszkająca w nas "bestia", "wola zwierzęca", superego - strażnik poskramiający "bestię". Id i superego to nieustanni towarzysze naszego właściwego "Ja" - ego. Analogia Mike - superego staje się jasna, jeśli przyponieć sobie sprawę z odcięciem ręki (motyw Biblijny: lepiej odjąć sobie rękę, niźli przez rękę nie dostać się do królestwa niebieskiego). Mike to ta część ludzkiej duszy, która strofuje, karze, zadaje ból, jest odpowiedzialna za wyrzuty sumienia (vide: scena FWWM, gdy wykrzykuje groźby pod adresem Lilanda). Jego celem jest przeciwdziałanie harcom Boba.

Bob u Lyncha, inaczej niż u Freuda, jest utożsamiony ze wszystkim co złe. "Wola zwierzęca" odpowiada za wszystko, co złe.

Bob i Mike są mieszkańcami czarnej chaty. Symbolizuje ona stan "wewnętrznego piekła". Człowiek znajdujący się w nim jest rozdarty - traci swoją rzeczywistą tożsamość. Bob i Mike są nierozłączni (przyjaciele). Jeden nie istnieje bez drugiego, bo jeśli pierwszy nie harcuje, drugi nie ma za co karać, ganić czy pouczać. Stan rozdarcia między Bobem a Mike'iem jest właśnie owym piekłem.

Bob i Mike żywią się obaj ludzkim smutkiem strachem i cierpieniem. Co to może znaczyć? Chodzi chyba o to, że Mike-superego wcale tak na prawdę nie zapobiega działaniom Boba. On tylko strofuje i karze ludzkie "Ja" wzmagając jedynie żal, frustrację i poczucie bezsilności.

A zatem jak możemy zinterpretować losy Lelanda? Leland to osoba rozdarta. "Demony" z czarnej chaty przejęły nad nim w pełni kontrolę. Jego całe życie to lawirowanie między dawaniem upustu najdzikszym instynktom i okropnymi wyrzutami sumienia. Zapach spalonego oleju silnikowego symbolizuje tu wewnętrzną walkę toczącą się w jego duszy.

Windom Earle zaś to człowiek, który mylnie wziął Boba, za siłę, nad którą można zapanować i wykorzystać do realizacji swoich własnych planów. Ponosi klęskę, albowiem nie ma takiego sposobu, by opanowującą ludzi niekiedy "zwierzęcą wolę" podporządkować. Wola taka ex definitione nie podporządkowuje się nikomu ani niczemu - jest dzika, nieokrzesana, spontaniczna. Ona może kimś zawładnąć, ale nikt nie może jej sobie podporządkować.

Żeby było jasne - nie jestem miłośnikiem freudyzmu. Ale chwała Lynchowi za to, że potrafił coś ciekawego z psychoanalizy wydobyć i w tak niesamowicie sugestywny sposób przedstawić. Niesamowitym atutem filmu jest to, że to co zostało nieraz mętnie i niedbale OPISANE przez psychologów, to samo zostało tu pięknie i sugestywnie POKAZANE. Żeby to zobaczyć, nie trzeba wcale czytać trudnych książek, wystarczy zdać się na własne doświadczenie wewnętrzne - zestawić nasze stany psychiczne, gdy np. działamy w sposób nieokrzesany, lub gdy mamy wyrzuty sumienia z losami bohaterów filmu. Nie zobaczy tego jednak nikt, kto traktuje ten obraz jako coś pomiędzy kinem sensacyjnym a fantastyką. "UFO", "demony", "chaty" itp. to są bardziej (demony) lub mniej (UFO) udane symbole, które mają nam uzmysłowić coś, co się dzieje wewnątrz nas samych.
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
prawdziwek
Gość






PostWysłany: Sob 3:26, 25 Lis 2006    Temat postu:

I jeszcze jedno. Powyższa interpretacja wyjaśnia, dlaczego wiele osób widzi "tego samego Boba". Otóż Lynch, podobnie jak psychoanalitycy, wychodzi z założenia, że siły kierujące ludzką psychiką mają charakter obiektywny. "Piekło wewnętrzne" jest tak samo straszne, niezależnie od tego, kto je przeżywa.
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Introverder




Dołączył: 17 Lis 2006
Posty: 587
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Skąd: Pine Forests

PostWysłany: Sob 4:13, 25 Lis 2006    Temat postu: -

Cytat:
Mam wrażenie, że większość widzów Twin Peaks zadowala się bardzo powierzchowną analizą symbolów.


Kogo masz na myśli? Jeśli powiedzmy dyskredytujesz moje rozmyślania/wnioski to napisz.

Każdy ma prawo do własnego odbioru. Nie studiuję psychologii, a podchodzę do filmów Lyncha mniej więcej tak, jak on sam, w którymś z wywiadów napisał - jak do życia. Kieruję się tym, co podpowiada mi intuicja. Starałem się jak mogłem zrozumieć Twój punkt widzenia. Inna sprawa, że myślimy zupełnie inaczej.

Znam koncepcję "ego", "superego" i "id". Po prostu nie staram się myśleć schematami. Jeśli idzie o koncepcje BOB-a, przedstawiłem co najmniej kilka, ale jak to zwykle bywa trzeba dokonać wyboru, które z nich jest tym, które uważamy za słuszne.

Ale rozumiem, że piszesz, że BOB wygrał również i z Cooperem, dlatego gdyż (wg Ciebie) z "id" nie da się wygrać. Jeśli już to Lynch chciał po prostu pokazać, że samo uleganie własnym instynktom do niczego dobrego nie prowadzi, jeśli spojrzy się na film z tej strony.

Podchodzenie do wszystkiego przez pryzmat "id", "ego" oraz "superego" jest schematyczne, bo uważam za duże nadużycie podawanie Mike'a i BOB-a, jako odpowiedniki dla odpowiednio "superego" oraz "id". W filmie jest wyraźnie powiedziane, że kiedyś działali razem, a przecież jedno drugie wyklucza.

Demonstrujesz pesymistyczne spojrzenie na naturę człowieka, zgodnie z nim twierdzisz (przynajmniej z tego co zrozumiałem),że

Cytat:
Bob i Mike są mieszkańcami czarnej chaty. Symbolizuje ona stan "wewnętrznego piekła". Człowiek znajdujący się w nim jest rozdarty - traci swoją rzeczywistą tożsamość. Bob i Mike są nierozłączni (przyjaciele). Jeden nie istnieje bez drugiego, bo jeśli pierwszy nie harcuje, drugi nie ma za co karać, ganić czy pouczać. Stan rozdarcia między Bobem a Mike'iem jest właśnie owym piekłem.


,że człowiek nigdy nie będzie naprawdę szczęśliwy, bo jeden głos będzie mu podpowiadał jedno, a drugi drugie. Jeden to "głos rozumu", drugi "nagi instynkt". Leland (idąc Twoim torem rozumowania) jest symbolem tego rozdarcia, "twarzy", na której widać każdą bliznę i każde odczucie. Istnieje jeszcze coś takiego jak równowaga. Nie wiem też czy każdy jest rozdarty, jestem zdania, że każdy jest inny. Zgadzam się natomiast co do tego, że w środku nas toczy się walka, dwa głosy "kłócą się" ze sobą o palmę pierwszeństwa. Nie wiem jednak czy można przyjąć takie kryterium podziału. Nie jestem zwolennikiem podejścia od strony "naukowej psychologii". Zawsze denerwowało mnie podręcznikowe ujmowanie sprawy.

Wybieram wersję "BOB demon" nie dlatego, że innych nie widzę, ale po prostu z własnych przekonań.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Introverder




Dołączył: 17 Lis 2006
Posty: 587
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Skąd: Pine Forests

PostWysłany: Sob 4:50, 25 Lis 2006    Temat postu: -

"Superego" traktujesz jako coś złego, przedstawiając to jako źródło cierpienia, żalu, wyrzutów sumienia - coś co nie przynosi nic dobrego. Dzięki "superego" jesteśmy lepsi, wznosimy się ponad zwykły "motłoch". Tymczasem sam BOB puszczony samopas jest niekontrolowanym zagrożeniem. BOB nie myśli, jest tylko jak to określiłeś "bestią", a jako takowa musi mieć kontrolę. Zresztą wg mnie Lynchowi o to nie chodziło(z tym co Ty przedstawiłeś) - o takie podejście do sprawy.

Z innej beczki:
BOB i Mike mając tą samą naturę i skłonności nigdy nie mogliby utożsamiać "id" i "superego".

P.S. Nie podchodzę do tego jak Freud, bo się po prostu z nim nie zgadzam. Wg niego każde działanie człowieka wynika z jego popędu. Podobnie nie myślę, że miłość to tylko chemia. Wybacz, ale daleki jestem od takiego myślenia. Nie lubię też naukowej psychologii, tego całego "mambo - dżambo". Zawsze mnie to denerwowało, podobnie jak tani dydaktywizm. Każdy jest INDYWIDUALNOŚCIĄ. Nie biorę wszystkiego na jedno kopyto. Każdy ma inną osobowość, nawet doświadczenia. Poza tym zależy jaką filozofię się przyjmie - czy człowiek z natury jest dobry czy odwrotnie. Wg mnie to pierwsze.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.lynchland.eu Strona Główna -> Serial ogólnie i odcinki Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9  Następny
Strona 1 z 9

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin