Forum www.lynchland.eu Strona Główna www.lynchland.eu
Forum serwisu lynchland.eu
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Symbolizm w "Miasteczku Twin Peaks" - film oraz se
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 7, 8, 9 ... 14, 15, 16  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.lynchland.eu Strona Główna -> Twin Peaks - Ogniu Krocz Ze Mną
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
El Pablo




Dołączył: 11 Lis 2007
Posty: 126
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz

PostWysłany: Sob 19:24, 29 Gru 2007    Temat postu:

Mnie zainteresował jeszcze jeden motyw zarówno z filmu jak i serialu, a mianowicie chodzi o ten wiatrak/wentylator pod sufitem przy wejściu do pokoju Laury. Jest on włączony za każdym razem gdy w pobliżu jest BOB, a chyba na bardziej sugestywną sceną jest ta kiedy Palmer włącza ją po tym jak podał narkotyki żonie i przed gwałtem na Laurze. Ciekawe czy ma to związek z elektrycznością.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
doggod




Dołączył: 04 Lip 2007
Posty: 532
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Skąd: Zielona Góra

PostWysłany: Sob 19:32, 29 Gru 2007    Temat postu:

Mnie zainteresował jeszcze jeden motyw zarówno z filmu jak i serialu, a mianowicie chodzi o ten wiatrak/wentylator pod sufitem przy wejściu do pokoju Laury. Jest on włączony za każdym razem gdy w pobliżu jest BOB, a chyba na bardziej sugestywną sceną jest ta kiedy Palmer włącza ją po tym jak podał narkotyki żonie i przed gwałtem na Laurze. Ciekawe czy ma to związek z elektrycznością.
============================================

Myślę, że LYNCH tutaj w pewnym sensie posłużył się cytatem filmowym, a mianowicie odwołał sie do ciekawego skądinąd filmu Alana PARKERA "Harry Angel", w którym podobny wentylator pojawiał się czasami, gdy głółwny bohater spotykał się Lou CYPHRE (świetna rola DE NIRO) lub na miejscu zbrodni. WENTYLATOR ten (nie wiem skąd powstał taki symbol) zatem zwiastuje obecność czegoś złego (satanistycznego?).


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
michal




Dołączył: 16 Lut 2008
Posty: 53
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Czw 23:53, 06 Mar 2008    Temat postu:

Nie wiem czy z moją kopią FWWM jest coś nie tak, ale ja słyszę "Cooper", a nie "Judy" mówione przez małpkę.

Proszę o komentarze.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
konetzke




Dołączył: 08 Kwi 2006
Posty: 176
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Skąd: podPoznań

PostWysłany: Nie 14:19, 16 Mar 2008    Temat postu:

Rzeczywiście, wsłuchując się można usłyszeć jakby to było "Cooper", aczkolwiek jest na tyle zniekształcone że trudno rozsądzić. Według mnie bardziej to jednak brzmi jak "Judy"...

Dźwięk zgrałem za pomocą mplayer stosując polecenie:
mplayer -vc null -vo null -ao pcm:fast vts_05_1.vob
i próbowałem coś poprawić za pomocą GoldWave.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
budzo
Gość






PostWysłany: Śro 13:38, 23 Kwi 2008    Temat postu:

Witam!

Jestem tu pierwszy raz, więc na początek mówię wszystkim cześć, jeśli ktoś tu zagląda. Niedawno po raz pierwszy oglądałem Twin Peaks, tzn całe dwie serie i Fire walk with me. Serial oczywiście mnie zafascynował, zaintrygował, przeraził i wprawił w osłupienie. Różne myśli po głowie się tłuką jak sobie o nim myślę, jak zawsze po filmach Lyncha mam wrażenie "Jest super, ale czegoś tu nie rozumiem..." Jak zawsze próbuję dociec o co temu gościowi chodziło, co poprzez to i to miał na myśli. Przeczytałem cały ten wątek (co zajęło mi kupę czasu), przyznam że czytałem z dużym zainteresowaniem. Ciekawe mieliście pomysły na interpretacje (zwłaszcza introwerder i prawdziwek). Z dużą częścią się zgadzam, w niektórych momentach mam własne pomysły. Serial oglądałem tylko raz, więc pewnie mam też dużo luk w fabule, zwłaszcza jeśli chodzi o drobne szczegóły, które jak wiadomo najczęściej okazują się wcale nie takie drobne. Wasza dyskusja ma już prawie rok, ja trafiłem tu dopiero teraz, ale mimo to postanowię wrzucić swoje trzy grosze. Dodam, ze jestem psychologiem, więc będę trochę skażony tą wiedzą, na co weźcie poprawkę. Nie mogę się jednak oprzeć uczuciu, że Lynch czytał Freuda czy Junga, lub Freud, Jung i Lynch czerpali z podobnych źródeł czy to mitologicznych czy innych dzieł zawierających symbole. Myślę też, że bardzo ważne są emocje jakie się w nas pojawiają podczas poszczególnych scen i one są wskazówką interpretacyjną. Ja np. czułem ulgę gdy w FWWM w łóżku Laury pojawiła się Annie i powiedziała, że dobry Dale jest w chacie, a scena sama nie była jakaś szczególnie przynosząca ulgę. Poczułem ulgę, bo dobry Dale nie zginął a po prostu siedzi w chacie i czeka na uwolnienie. W porównaniu do zakończenia ostatniego odcinka jest to spora różnica.

Więc tak:
Po pierwsze wszystko co widzimy na ekranie oglądając TP ma jakąś swoją realność. Bob jest realny, Leland jest realny, Windom Earle jest realny. Tyle, że czym innym jest realność fizyczna: Leland patrzący w lustro, a czym innym metafizyczna/duchowa/psychiczna. Odbicie Boba w lustrze nie jest odbiciem postaci istniejącej fizycznie, mimo iż takie osoby jak Laura, Maddie czy Coop odbierały ją zmysłami.

Wydaje się więc, przynajmniej intuicyjnie (choć pewnie moja intuicja ma się nijak do doskonałej intuicji Coopera, który korzystał z mądrości buddyzmu tybetańskiego) że Windom Earle jest postacią istniejącą realnie fizycznie, nie jak tu pisaliście jako alter ego Coopera. Co nie przeszkadza temu, żeby na płaszczyźnie symbolicznej był przeciwieństwem Dale'a, podobnie jak Bobby w pierwszych odcinkach jest przeciwieństwem Jamesa. To co się dokonało to przemiana obu postaci. Najpierw byli partnerami, można nawet powiedzieć uczeń i mistrz (Coop był uczniem Windoma), ale potem uczeń musi się od mistrza oddzielić i podążyć własną ścieżką (buddyzm tybetański). Sytuacja z Caroline była właśnie tym przełomem. Nie wiemy co się stało, ja osobiście nie widzę powodów by nie wierzyć Cooperowi, to że nie chce o tym mówić za wiele trudno mu się dziwić, któż by o tym gadał jak mu ukochaną zadźgał nożem jego partner. Tak więc Cooper przeżywa bolesną stratę, ale dzięki temu staję się szlachetny, jest wzorem do naśladowania (praktycznie przez cały serial). Widnomowi odpieprza i staje się psychopatą - przeciwieństwa. Każdy poradził sobie na swój sposób, z tym że Windom wyraźnie zbłądził a Cooper wszedł na dobrą ścieżkę.

Po drugie strasznie dużo pisaliście o porażce Coopera. Ja mam na to pogląd trochę inny, szczególnie po scenie z Annie i Laurą. Bob rzeczywiście opanował Coopera a przynajmniej jego ciało istniejące w realności fizycznej. Ale dobry Dale jest w chacie i na coś czeka. Ja to widzę tak: Audrey w którymś odcinku mówi do Coopa: ma pan tylko jedną wadę...jest pan idealny. Bardzo mnie to uderzyło. Cooper rzeczywiście przez cały film jest idealny moralnie. Wszystkim pomaga, jak łamie prawo to w dobrej wierze (ratuje Audrey). Dlaczego ma być skazany na zagładę. Popatrzcie choćby na szeryfa Trumana, który się biedny miota z tą Josie. Dlaczego on przeżywa a Cooper nie? Mnie to zupełnie nie pasuje. Dla mnie Cooper jest kimś kto jest zdecydowanie wyżej w rozwoju osobistym od wszystkich innych postaci, może poza Laurą. Dlatego jemu dane jest wejść do chaty i podjąć próbę. Jedynym błędem Coopera są jego poczynania pod koniec filmu. Zakochuje się w Annie. Ok wolno mu. Ale w tym samym momencie zaczyna popełniać po raz drugi ten sam błąd. Windom morduje, drzwi do chaty coraz bliżej, major porwany a Coop romantycznie spędza czas z Annie. Gdzie on ma głowę? Przecież zdaje sobie sprawę, że Windom go obserwuje! Naraża Annie na zgubę! Jego szczęście jest ważniejsze od jej bezpieczeństwa. Patrzy na nią jak na osobę idealną, ale jest zaślepiony, traci trzeźwość umysłu. Nie mówię, że sama miłość jest tu czymś złym, ale sposób w jaki Cooper się zachowuje pod jej wpływem. Ja podczas oglądania miałem ochotę zakrzyknąć: Stary co Ty robisz! Uważaj! A scena z gigantem, który już po prostu jak na dłoni go ostrzega i macha rękami to szczyt. Cooper zupełnie to ignoruje i pozwala Annie stanąć do wyborów, chce ją widzieć jeszcze bardziej idealną. Jest to jego duży błąd, ale pamiętajmy, że jest tylko człowiekiem i w porównaniu do reszty otoczenia dużo bardziej świadomym wszystkiego. Wydaje mi się, że to przesądziło o tym, iż w chacie nie odniósł zupełnego sukcesu. Nie uważam jednak, że Lynch skazał go przez to na piekło/zło/porażkę.

Teraz chciałem przejść do mojej interpretacji tego co się stało w chatach. Nie będzie to łatwe ale na pewno będzie obszerne.

Chaty dla mnie są miejscem o realności fizycznej, ale nie takiej jak nasz świat. Świadczy o tym fakt, iż podczas pobytu w chacie Coopera, Windoma i Annie nie ma ich w naszym świecie materialnym. Gdzieś przecież muszą być. Jest to po prostu inna przestrzeń. Być może rządząca się innymi zasadami np. takimi że myśli, uczucia, lęki obawy mogą zmieniać jej kształt. Aspekt realności fizycznej i duchowej jest tu jakby połączony. Inaczej płynie tam też czas. A właściwie płynie normalnie tzn osoby w chacie czują upływ czasu. Jednak przebywanie w niej daje możliwość pojawiania się w świecie materialnym (naszym) w różnych czasach. Chociaż bardziej można by rzec, że w świecie duchowym innych osób jak np. sny Laury czy sny Coopera. Sny są w ogóle bardzo ważne dla Lyncha i tu bym się dopatrywał jego związków z Jungiem. Okrywają świat wewnętrzny, nie tylko jednostkowy ale i zbiorowy. W snach odnajdujemy rzeczy ważne nie tylko dla nas ale i całej ludzkości. Wracając do chat...

BOB - zło, agresja, karmi się ludzkim strachem i cierpieniem. Utożsamiałbym go z szatanem gdyby nie postać Karła. Można powiedzieć, że to archetyp mordercy. Morderca sam w sobie, idea mordercy (byt ze sfery duchowej, nie materialnej, który jednak ma spory wpływ na nasz świat). BOB jest osobą, ma swoje cele i środki, ma też ograniczenia. BOB to coś w rodzaju szatana. Na pweno zły duch. Być może warto poszukać pierwowzoru w wierzeniach Indian

Mike - nawrócone zło. Dziwne jest to, że w odróżnieniu od BOBA nie ma swojego avathara czyli swojej personifikacji, występuje pod postacią Gerarda tylko i wyłącznie. Nie ma on jednak takiej mocy jaką byśmy chcieli by miał. Jego pokarmem jest również Garmonbozia. Interpretacja tej postaci nie jest łatwa. Scena gdy odbiera BOBowi Garmonbozie, to moim zdaniem jakaś danina którą BOB musi złożyć za swoje mordowanie, za swoją nieposłuszność i zuchwałość. Nasuwa się myśl, że jego decyzja o zabiciu Laury była sprzeciwieniem się zwierzchnikom z chaty. Mike próbował przeszkodzić, nie udało się teraz może mu jednak odebrać całą satysfakcję z morderstwa pod postacią Garmonbozi. Nie rozumiem tylko do końca dlaczego Mike sam ją zjada. W sumie to nie Mike tylko karzeł, być może Mike jest tylko jakby świadkiem tego zdarzenia. Jego rola i moc jest wyraźnie ograniczona. Dlaczego karzeł mówi, że jest ramieniem Mike'a? Mike pozbył się swych morderczych zapędów i odciął sobie złą rękę. Stracił przez to moc zabijania. Zrezygnował ze swej potęgi, woli być w zgodzie z samym sobą niż dać się opanować szałowi. Nie stanowi zagrożenia, ale jego pomoc jest też ograniczona.

Karzeł - tu cholera moje wysiłki intelektualno/duchowe są skazane na porażkę, albo przynajmniej niepewność sądów. Jego wzrost jak zauważyliście daje konotacje negatywne. Jest mały i nikczemny. Jest tajemniczy, bawi się z Cooperem. Bawi się nim. W pewnym sensie panuje nad Bobem, tzn panuje ale tylko w obrębie chaty. Wow Bob Wow - to coś jak podjudzanie pieska do ataku, ma go na smyczy. Podobnie jak Mike'a. Scena z Garmonbozia to jakby synalek Mike przyszedł poskarżyć się tatusiowi, że jego brat narozrabiał i ten go karze. Istota o dużej mocy, dla której ludzie są tylko zabawką, własnością. Coś jak bogowie Olimpijscy - jak mi się spodoba to Cię zabije a jak nie to Cię ozłocę. Szef tej całej maskarady. Nie jest jednoznacznie zły, ale ja osobiście bym się czuł lepiej jakby ktoś taki nie istniał.

Gigant - jak sam wzrost wskazuje ktoś przeciwny karłowi. Uosabia mądrość, chart ducha. Jest jakby wewnętrznym głosem Coopera, podpowiadającym mu co ma robić. Cooper słuchając go wychodzi na tym dobrze. Jak raz go nie posłuchał to wiadomo co się stało. Wyraźnie troszczy się o ludzi. Coś jak chrześcijański Bóg, tylko bez nieograniczonej mocy. Chciałbym mieć kogoś takiego zawsze przy sobie. "Jeden i ten sam" - kurczę trudno zgadnąć co typ miał na myśli. Chociaż zaraz przedstawię swą hipotezę.

Cooper - co robi w chacie i jakie to ma znaczenie. Po pierwsze Jung. Jung który czerpał z taoizmu. Kojarzycie yin yang taki czarnobiały znaczek. Oznacza jedność przeciwieństw. Jung uważał, iż każdy z nas ma swojego cienia, osobę wewnątrz nas, która jest naszym przeciwieństwem, której się boimy, która jest jednak naszym dopełnieniem, naszym zadaniem na drodze rozwoju jest spotkanie i połączenie z nim. Być może "Jeden i ten sam" to próba uświadomienia Cooperowi tego faktu. Jak się później okazuje Cooper nie wyciąga z tego wniosków. Rozmawia z Laura "See you in 25 years" - moim skromnym zdaniem to pokuta jaką Coop musi odsiedzieć w chacie za swój błąd. Wiemy, że Laura była szczęśliwa i zobaczyła anioła - poszła do nieba, w nagrodę za swoją siłę, przeciwstawienie się Bobowi. Coopera też to czeka, meanwhile... Cooper miota się między pokojami, początkowo spokojny, zaczyna się coraz barzdiej bać, traci swój hart ducha, wiadomo, że w takim stanie jest trudniej o dobrą decyzję. Pomaga mu w tym karzeł, doppelganger Laury i Maddie. Sceny z Annie i Caroline uświadamiają Cooperowi w jak podobną sytuację wkroczył po raz kolejny. W jego przeżywaniu Annie to jakby powtórzenie sytuacji z Caroline, jego uczucia są takie same tylko kobieta inna, nawet mu się one mieszają. Nie widzi swojego błędu o którym pisałem wcześniej a który popełnił po raz 2. Dochodzi do sceny z Windomem. Cooper decyduje się oddać duszę. Jakie ma do tego prawo? Oddać swoją duszę za kogoś innego? Wydaje mu się, że jest szlachetny, tak naprawdę jest głupi (tylko w tym przypadku). Stary miałeś ją chronić być jej mężczyżną a nie teraz oddawać za nią duszę. Pogubił się Cooper. W ten sposób nie ocaliłby swojej ukochanej (zdając ją na łaskę psychopaty) a ponadto zgubiłby siebie. Motyw niejednokrotnie widziany w filmach, czy kiedykolwiek ten zły wypuścił ukochaną? Nie przypominam sobie. Tylko walcząc mógł ją odzyskać. Na szczęście jednak Windom nie jest tu tym, który rozdaje karty. Ma psychopatyczny, chory umysł, zaburzony ogląd rzeczywistości. Za to płaci cenę - traci duszę. Można powiedzieć, iż tak się kończy porywanie się z motyką na słońce. Słabość Coopera była jednak w tym momencie decydująca dla niego. Wydawało mu się, ze nie oddanie duszy za Annie jest czymś złym, mało szlachetnym. Być może to miało być właśnie jego spotkanie z cieniem, przed którym uciekł, który pojawia się jako doppelganger, sługa Boba. W rzeczywistości, jest to część Coopera, część w sensie psychicznym, która zawsze z nim była, której się przestraszył, która go teraz dopada. Owładnęła nim, uwięziła go. Raz jeszcze jednak zaznacza, że nie zabiła, nie zwyciężyła. Dobry Dale jest uwięziony, wyjdzie na wolność na co wskazują słowa Laury. Ceną za to ma być 25 lat, które cień Coopera spędzi na mordowaniu, wraz z Bobem. Potem jednak Cooper też zobaczy swojego anioła. Zrozumie. 25 lat spędzi w chacie. Nie jest tam bezczynny. Towarzyszy Laurze w ostantiej scenie FWWM, być może bez jego pomocy Laura nie mogłaby tego dostąpić. Wiadomo, że osoby w chacie mogą działać w dowolnym czasie. Dlatego też Dawid Bowie tak się nastroszył widząc Coopera. On też widział już przyszłość i to co się stanie z Coopem. Być może widział tę gorszą wersję. Koniec końców ścieżka jaką idzie Cooper jest ścieżką zbawienia/szczęścia. Ludzkie słabości trochę mu to utrudniają, przez co musi pokutować, ale w końcu będzie szczęśliwy cokolwiek miałoby to dla niego oznaczać. Zrozumie, że nie stanie się tak przez oddanie duszy ukochanej osobie. Ukochana może pomóc, ale nie załatwi za niego sprawy. Laura nie zawahała się, nie pozwoliła Bobowi wejść w siebie (w sensie duchowym bo w fizycznym to sami widzieliśmy:) ). Laura nie okazała słabości, przyjęła i zniosła swoje cierpienie, dlatego jest taka szczęśliwa. Ciekawa też sprawa, że nastolatka może być silniejsza od dojrzałego mężczyzny Smile I nie wiedza i umiejętności decydują o sile. Jest to wyraźnei wybór moralny. Dobro i zło jest obecne. Jedni wygrywają ze złem (Laura) inni są nim tknięci ale mimo to nie tracą siebie (Cooper) inni są nim opętani (Windom), inni w ogóle nie wiedzą o co biega (Bobby i cała reszta mieszkańców). Mieszkańcy mają swoje życie i swoje wybory również i ich życie też jest ważne jak każdego z nas. Mimo, ze nie zajmuję się sprawami sedna istnienia, to sedno jest wśród nich obecne. Jedni czują je bardziej inni mniej. Jedni wygrywą, inni przegrywają. Najczęściej z sobą samym. Leo nie potrafi dostrzec jaką ma wspaniałą żonę, nie potrafi też dostrzec że ją kocha. Dzieje się to dopiero na końcu. Audrey pakuje się w jakąś chorą sytuację i walczy o lasy dla swojego taty a nie dla siebie, za co płaci straszną cenę, być może niesprawiedliwą, ale taki jest świat. Każdy z nas ma swoją walkę i sowje wybory moralne...
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
doggod




Dołączył: 04 Lip 2007
Posty: 532
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Skąd: Zielona Góra

PostWysłany: Śro 17:50, 23 Kwi 2008    Temat postu:

Cieszę się, że pojawiają się kolejni "czynni" wielbiciele twórczości LYNCHA. Wiele z twoich koncepcji w różnych konfiguracjach już pojawiało się w dyskusjach, mimo to warto, moim zdaniem, rozmawiać i rozpatrywać "do bólu" pojawiajace się interpretacje. pozwolę sobie zatem na kilka komentarzy co do twoich spostrzeżeń:


"Po pierwsze wszystko co widzimy na ekranie oglądając TP ma jakąś swoją realność. Bob jest realny, Leland jest realny, Windom Earle jest realny"


No właśnie co do BOBA może być róznie. W mojej ocenie ROBERTSON, czyli postać z dzieciństwa LELANDA, która prawdopodobnie go molestowała, gdy był dorastajacym chłopcem. To właśnie ten mężczyzna, ROBERTSON, był realnym źródłem zaburzeń psychicznych ojca LAURY.
Co dziwne, ten ROBERTSON (czyli BOB) był widziany realnie tylko przez LELANDA. Widziała go również mama LAURY i sama LAURA oraz jej kuzynka, a także Jednoręki. Wizje zony LELANDA oraz Jednorękiego są mocno podejrzane, ponieważ dochodziło do nich w sytuacjach, kiedy byli pod wpływem narkotyków. Tutaj więc mamy pierwszy sygnał, że z tym BOBEM REALNYM moze być różnie. W przypadku Maddy i Laury sytuacja tez sie komplikuje, ponieważ LELAND i BOB bardzo często zamieniają się fizycznie w oczach tych dziewczyn. Zatem i tutaj mamy doczynienia z sytuacją, kiedy BOB tak naprawdę w postaci REALNEJ nie występuje, ponieważ zamiennie występuje z LELANDEM. Pytanie zatem brzmi, dlaczego tak się dzieje, że kilka osób widzi podobnego lub takiego samego BOBA, co LELAND? Moim zdaniem wiele może mieć wspólnego tzw. autosugestia. A mianowicie, LELAND mógł opowiedzioeć SARZE o swoich traumatycznych przeżyciach z dzieciństwa, mogła to usłyszeć lub w inny sposób dowiedzieć się również LAURA i MADDY. ZŁO, które dotknęło LELANDA , mogło zatem dla tych osób kojarzyć się ze ZŁEM moralnym, które nęka człowieka w ogóle i stąd też, w ich wizjach, poczuciu zagrożenia, strachu, ROBERTSON uosabiał niemalże w fizyczny sposób cierpienie...
Ponadto BOB nie mógł być REALNĄ POSTACIĄ, albowiem był jednym z rezydentów CHAT (POCZEKALNI). Fakt przenikania BOBA do świata realnego moim zdaniem miało jedynie wskazać odbiorcy na to, ze istnieje pewien związem między swiatem widzialnym (REALNYM), a niewidzialnym (NIEREALNYM).


"Po drugie strasznie dużo pisaliście o porażce Coopera. Ja mam na to pogląd trochę inny, szczególnie po scenie z Annie i Laurą. Bob rzeczywiście opanował Coopera a przynajmniej jego ciało istniejące w realności fizycznej. Ale dobry Dale jest w chacie i na coś czeka. Ja to widzę tak: Audrey w którymś odcinku mówi do Coopa: ma pan tylko jedną wadę...jest pan idealny. "


Właśnie problem w tym, ze IDEALNOSĆ COOPERA wcale nie czyniła go bezpieczniejszym i mniej podatnego na ZŁO. Zresztą COOPERA i WINDOMA EARLA łączyło jedno: FASCYNACJA ZŁEM. COOPER oczywiście starał sie je zgłębić poprzez "jasną stronę mocy", natomiast WINDOM postanowił dotrzeć do niego dzięki mrocznym praktykom, mimo to obaj dotarli do tego samego miejsca, i obaj ponieśli klęskę. Uwięzienie DOBREGO COOPERA w CZARNEJ CHACIE wskazuje jedynie na to, że ZŁY COOPER wydostał się na zewnątrz. Innymi słowy, MROCZNA STRONA COOPERA przejęła włądzę nad jego ciałem. DOBRY DALE na nic nie czeka w CHACIE. Jest to tylko metafora. Zresztą nic z filmu nie wskazuje, ze DALE tam czeka. Domyślam się, że wzięłeś pod uwagę POCZEKALNIĘ ze snu COOPERA, ale to pomieszczenie, gdzie ktoś lub coś na coś czeka dotyczy czegoś innego. Poza tym, ZŁY DALE pozostawił DOBREGO DALE'A nie w tej POCZEKALNI, ale zupełnie innym pomieszczeniu.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
budzo
Gość






PostWysłany: Czw 10:26, 24 Kwi 2008    Temat postu:

"Ponadto BOB nie mógł być REALNĄ POSTACIĄ, albowiem był jednym z rezydentów CHAT (POCZEKALNI). Fakt przenikania BOBA do świata realnego moim zdaniem miało jedynie wskazać odbiorcy na to, ze istnieje pewien związem między swiatem widzialnym (REALNYM), a niewidzialnym (NIEREALNYM). "

No ja też to właśnie miałem na myśli. Mówiąc, że był realny nie chciałem powiedzieć, że miał ciało fizycznie i mógł iść sobie ulicą i każdy by go mógł zobaczyć. Mówiąc, że miał swoją realność chciałem zaznaczyć, że Lynch przypisuje mu istnienie tak jak np. my przypisujemy istnienie duszy bądź Bogu chociaż ich nie widzimy. Tak jak chrześcijanin mówi "Bóg istnieje" tak jak chciałem powiedzieć, że Bob u Lyncha istnieje, nie jest tylko halucynacją. Pisałem też, że nie ma ciała można go zobaczyć tylko w twarzy osób, które opętał. Maddie wyraźnie go zobaczyła przed śmiercią, bo inaczej by się tak nie przestraszyła. Podobnie Laura. Donna jednak już go nie zobaczyła, mimo że my jako widzowie widzieliśmy go w tamtej scenie. Nie przypuszczam jednak by obecność fizyczna Boba mogła być dowiedziona naukowo jakby ktoś spróbował to zrobić. Niektóre z osób go widziały, ponieważ były silne i ich oczy przenikały przez to co dla innych jest ostateczną rzeczywistością. Tak jak jedne osoby widzą Matkę Boską a inne nie. Lynch przyznaje tutaj zdecydowanie realność tym wizjom, przynajmniej jeśli chodzi o Boba.

"Właśnie problem w tym, ze IDEALNOSĆ COOPERA wcale nie czyniła go bezpieczniejszym i mniej podatnego na ZŁO. Zresztą COOPERA i WINDOMA EARLA łączyło jedno: FASCYNACJA ZŁEM. COOPER oczywiście starał sie je zgłębić poprzez "jasną stronę mocy", natomiast WINDOM postanowił dotrzeć do niego dzięki mrocznym praktykom, mimo to obaj dotarli do tego samego miejsca, i obaj ponieśli klęskę. Uwięzienie DOBREGO COOPERA w CZARNEJ CHACIE wskazuje jedynie na to, że ZŁY COOPER wydostał się na zewnątrz. Innymi słowy, MROCZNA STRONA COOPERA przejęła włądzę nad jego ciałem. DOBRY DALE na nic nie czeka w CHACIE. Jest to tylko metafora. Innymi słowy, MROCZNA STRONA COOPERA przejęła włądzę nad jego ciałem. DOBRY DALE na nic nie czeka w CHACIE. Jest to tylko metafora. Zresztą nic z filmu nie wskazuje, ze DALE tam czeka. Domyślam się, że wzięłeś pod uwagę POCZEKALNIĘ ze snu COOPERA, ale to pomieszczenie, gdzie ktoś lub coś na coś czeka dotyczy czegoś innego. Poza tym, ZŁY DALE pozostawił DOBREGO DALE'A nie w tej POCZEKALNI, ale zupełnie innym pomieszczeniu."

Mówisz, że obaj ponieśli klęskę. Tak można byłoby rzec, gdyby Bob obydwu odebrał duszę. A tak się nie stało, Coop wyraźnie przeżył, został tylko uwięziony. Wskazują na to jak najbardziej trzy sceny: jedna w której Annie ukazuje się w łóżku Laury, druga w której Coop przemawia do Laury, trzecia w której Cooper stoi obok Laury w ostatniej scenie. Jest wyraźnie spokojny. Przecież tak nie wygląda ktoś kto poniósł porażkę. Nie wiem, w którym pokoju on czeka. Pokój z ostatniego odcinka to poczekalnia, jednak tam były dwa. W drugim Dale spotyka Windoma. Ten ustami Sarah mówi, że jest z Cooperem w Czarnej Chacie. Potem Annie mówi, że jest uwięziony w Chacie. Zresztą mało ważne w którym pokoiku ważne, że w tym innym miejscu. Co skłania Cię do stwierdzenia, że "dobry Dale jest uwięziony w chacie" to tylko metafora? Dla mnie jest to całkowita realność biorąc pod uwagę trzy sceny które opisałem. Widać, że Coop zyskał też niektóre z mocy mieszkańców chaty np. pojawianie się w snach innych osób w dowolnym czasie.

Czy Cooper był zafascynowany złem? Myślę, że był zafascynowany dobrem a złem interesował się z konieczności, bo musiał je zwalczać. Zafascynowany złem był Windom Earle. Można powiedzieć nawet, że był przez nie opętany. Cooper chciał po pierwsze uratować Annie, po drugie dotrzeć do Białej Chaty do której droga wiedzie poprzez czarną, gdzie spotyka się własną mroczną stronę. Cooper z tej walki nie wyszedł zwycięsko, ale ja jak najbardziej twierdzę, że przegrał tylko bitwę nie wojnę. Przecież Laura jest w niebie/Białej Chacie. Za 25 lat zobaczy się z Cooperem. Gdzie się z nim zobaczy?
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
doggod




Dołączył: 04 Lip 2007
Posty: 532
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Skąd: Zielona Góra

PostWysłany: Czw 16:55, 24 Kwi 2008    Temat postu:

"Mówisz, że obaj ponieśli klęskę. Tak można byłoby rzec, gdyby Bob obydwu odebrał duszę. A tak się nie stało, Coop wyraźnie przeżył, został tylko uwięziony. "
=================================

Jesli został uwięziony, to przez kogo? Myślę, że nikt go nie uwieził. Uwieził się sam, i dlatego uważam to za jego porażkę. BOB wprawdzie mu nie odebrał duszy, tak jak WINDOMOWI, ale ją oddał. efekt jest taki sam, COOPER i WINDOM pozostali bez duszy, co w efekcie swiadczy o ich porażce. Ten brak duszy u COOPERA w efekcie spowodował przejście na CIEMNĄ STRONĘ, oddanie sie pasji zabijania, a także porzucenie KULTUROWEGO determinanta na rzecz pożądania i popędom. Gdybyśmy mieli to przenieść jeszcze bardziej na rfealny poziom, omawiane UWIĘZIENIE jest alegorią przewartościowania pewnych zachowań w życiu człowieka. To, co sie przydarzyło COOPEROWI w ostatnim odcinku serialu mogło być odpowiedniekiem tego, co zdarzyło się WINDOMOWI EARL. Wszak on też był zapewne wzorowym agenetem, kochajacym mężem i szlachetnym człowiekiem. Coś jednak w pewnym momencie spowodowało, że WINDOM zabłądził i zagubił swoją, że tak powiem, "szlachetniejszą stronę osobowości".


"Czy Cooper był zafascynowany złem? Myślę, że był zafascynowany dobrem a złem interesował się z konieczności, bo musiał je zwalczać. Zafascynowany złem był Windom Earle. Można powiedzieć nawet, że był przez nie opętany. "
==================================

Gdybyu był zafascynowany DOBREM, nie dążyłby, niemalże od dzieciństwa do pozostania agentem specjalnym, tylko zostałby ksiedzem czy kimś innym, kto pochłanai swój czas w "pozytywnych" zachowaniach człowieka. On został AGENTEM, i to od spraw zwiazanych z najbardziej wyrafinowanym uaktywnianiem sie ZŁA. Przestępczość zoorganizowana, handel narkotykami etc., trudno o bardziej przemawiajace zło. Takim agentem nie zostaje się z przypadku. COOPER zawsze chciał drążyc tajemnicę człowieka, szczególnie jego mroczny kontekst. Przyznasz, ze jego zabieganie o takie stanowisko i zawód nie było spowodowane fascynacją DOBREM, tylko właśnie ZŁEM. Być może z początku nie był swiadomy tej fascynacji, ale jednak interesował się wszelkimi zbrodniami człowieka. Oczywiscie współczył ofiarom zła, był empatyczny, ale jednak pewna siła go kierowała w tę mroczną sferę życia. I na pewno pozostawanie COOPERA w tym zawodzie, majac kontakt ciągle z cierpieniem i smiercią, nie wynikało jedynie z jego konieczności czy obowiązku.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
doggod




Dołączył: 04 Lip 2007
Posty: 532
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Skąd: Zielona Góra

PostWysłany: Czw 17:10, 24 Kwi 2008    Temat postu:

"Cooper chciał po pierwsze uratować Annie"
=========================================


Zaczynasz biegunowo oceniać postaci filmu. LELAND kochał LAURE, a czy to oznacza, ze nie był ZŁY? COOPER zakochał się z ANNIE i pragnął ją uratować, ale to w zaden sposób nie zadecydowało o tym, ze COOPER miałby się nei fascynować ZŁEM. JA na przykład równeiż fascynuje się ZŁEM, czytam na jego temat, poznaje go i staram się poznac mechanizmy jego powstania w człowieku, ale to nie oznacza ze rytualnie kogos morduję, lub w inny sposób pastwię się na ludziach. Tak samo było z COOPEREM. Zarówno on, ja czy jednak, nie mozemy definitywnie powiedziec, ze jesteśmy DOBRZE, a ten kto już kogoś zabił, jest ZŁY, albowiem w każdym z nas siedzi element ZŁA.




" po drugie dotrzeć do Białej Chaty"

=============================

A gdzie w filmie COOPER składa taką deklarację, że pragnie pojawic sie w BIAŁEJ CHACIE?




"Cooper z tej walki nie wyszedł zwycięsko, ale ja jak najbardziej twierdzę, że przegrał tylko bitwę nie wojnę. "
========================================

Zgoda, ale to już są nasze pobożne życzenia. W filmie widzimy jego porażkę i przegraną bitwę. Możemy jedynie snuć nadzieje, ze może potem się nawrócił.


"Przecież Laura jest w niebie/Białej Chacie. Za 25 lat zobaczy się z Cooperem. Gdzie się z nim zobaczy?"
======================================

Po pierwsze nie jestem taki przekonany, że LAURA jest w Niebie. Dlatego że widzi na d nią aniołka, który wczesniej jej towarzyszył na obrazku na scianie w pokoju? Te 25 lat ja osobiscie traktuję jako termin smierci COOPERA. Natomiast to, gdzie on spotka sie z LAURĄ, pozostaje dla nas i dla niego tajemnicą. Póki co w profetycznym snie byli w POCZEKALNI, i to tam ona, czyli LAURA widzi tego aniołka, do którego zza zycia sie ciągle modliła, gdyz widziałą w nim nadzieję na szczęście. Jej projekcja w POCZEKALNI wcale nie oznacza, że znajdowała sie LAURA z COOPEREM w tzw. NIEBIE Smile


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
michal




Dołączył: 16 Lut 2008
Posty: 53
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Czw 23:02, 24 Kwi 2008    Temat postu:

Panowie, zapominacie, że Coop również widział BOB'a, po śmierci Josie.

Jeszcze jedno odnośnie symboliki. Ktoś gdzieś tam wcześniej pytał o znaczenie zasłon do okien. Trochę mi się one kojarzą z jedną rzeczą. Otóż bodajże w Holandii, na wybrzeżu przez bardzo długi czas nie używało się zasłon na okna, ze względu na wierność żon. Mężowie wypływali na długie połowy w morze, a żony mogły ich walić po rogach, więc zakazano zakładania zasłon i było ogólne podpatrywanie sie nawzajem i controlling. Trochę mi się to skojarzyło, chodzi o to, że Nadine chciałaby ukryć że w jej domu dochodzi do zdrady, akurat nie z jej strony, tylko Ed'a. Tylko dlaczego bezgłośne?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość







PostWysłany: Pią 0:23, 25 Kwi 2008    Temat postu:

"Zaczynasz biegunowo oceniać postaci filmu. LELAND kochał LAURE, a czy to oznacza, ze nie był ZŁY? COOPER zakochał się z ANNIE i pragnął ją uratować, ale to w zaden sposób nie zadecydowało o tym, ze COOPER miałby się nei fascynować ZŁEM. "

Ok być może nieprecyzyjnie się wyraziłem. Teraz powiedziałbym raczej, że fascynowała go walka dobra ze złem. W tej walce stał po stronie dobra. Co zresztą dla całej symboliki i znaczenia poszczególnych scen jest mało istotne.

"A gdzie w filmie COOPER składa taką deklarację, że pragnie pojawic sie w BIAŁEJ CHACIE? "

Wprost pewnie ani razu. Ale nie wprost jak najbardziej. Np. rozmawiając z tym czarnym inspektorem, że tu chodzi nie o narkotyki i morderstwa tylko o dobro i zło i duszę ludzką. Albo w rozmowie z Hawkiem o tym, jak to jest z tymi chatami.

Możemy tylko gdybać, ale zdaje mi się zasadne w tym przypadku gdybanie...czy gdyby nie porwanie Annie to Coop wszedłby do chaty? Moje przeczucia i intuicja mówią mi, że tak. Być może właśnie dlatego przegrał, że wszedł ratować Annie (czego mógł uniknąć wcześniej np. słuchając podpowiedzi Giganta) a nie wszedł po to by stoczyć wewnętrzną walkę z samym sobą.

"Zgoda, ale to już są nasze pobożne życzenia. W filmie widzimy jego porażkę i przegraną bitwę. Możemy jedynie snuć nadzieje, ze może potem się nawrócił."

Tyle, że Lynch wyraźnie nam to sugeruje poprzez scenę z Annie w łóżku Laury, oraz scenę końcową z Cooperem u boku L.

"Po pierwsze nie jestem taki przekonany, że LAURA jest w Niebie. Dlatego że widzi na d nią aniołka, który wczesniej jej towarzyszył na obrazku na scianie w pokoju? Te 25 lat ja osobiscie traktuję jako termin smierci COOPERA. Natomiast to, gdzie on spotka sie z LAURĄ, pozostaje dla nas i dla niego tajemnicą. Póki co w profetycznym snie byli w POCZEKALNI, i to tam ona, czyli LAURA widzi tego aniołka, do którego zza zycia sie ciągle modliła, gdyz widziałą w nim nadzieję na szczęście. Jej projekcja w POCZEKALNI wcale nie oznacza, że znajdowała sie LAURA z COOPEREM w tzw. NIEBIE"

W każdym razie nie zaprzeczysz, że Laura jest szczęśliwa. Czyli osiąga cel, główny cel do którego wszyscy na tym świecie dążymy. Jej twarz nam to mówi, to nie jest jakiś tam uśmiech, czy przeżycie orgazmu tylko szczęście w czystej postaci. Gdzie ona w tym momencie jest to już mniej istotne. W każdym razie mnie się wydaje, że Cooper też tam będzie bo przecież mają się spotkać. Może się to jak najbardziej wiązać ze śmiercią Coopa, co by nawet pasowało - za życia pełne szczęście jest niemożliwe.


"Jesli został uwięziony, to przez kogo? Myślę, że nikt go nie uwieził. Uwieził się sam, i dlatego uważam to za jego porażkę. BOB wprawdzie mu nie odebrał duszy, tak jak WINDOMOWI, ale ją oddał. efekt jest taki sam, COOPER i WINDOM pozostali bez duszy, co w efekcie swiadczy o ich porażce. Ten brak duszy u COOPERA w efekcie spowodował przejście na CIEMNĄ STRONĘ, oddanie sie pasji zabijania, a także porzucenie KULTUROWEGO determinanta na rzecz pożądania i popędom. Gdybyśmy mieli to przenieść jeszcze bardziej na rfealny poziom, omawiane UWIĘZIENIE jest alegorią przewartościowania pewnych zachowań w życiu człowieka. To, co sie przydarzyło COOPEROWI w ostatnim odcinku serialu mogło być odpowiedniekiem tego, co zdarzyło się WINDOMOWI EARL. Wszak on też był zapewne wzorowym agenetem, kochajacym mężem i szlachetnym człowiekiem. Coś jednak w pewnym momencie spowodowało, że WINDOM zabłądził i zagubił swoją, że tak powiem, "szlachetniejszą stronę osobowości" "

Tyle, że Windom nie był opętany. Nic nie wiemy o jego dobrej stronie, o tym, że został podzielony jak Cooper. Windom zupełnie stracił zdolność odróżniania dobra od zła, przepadł w tym cały. Chociaż gdyby nie zażądał duszy Coopera, to też mogłaby być droga do zwycięstwa. Tyle, że Windom był szalony i pomyślał, że może odbierać innym duszę. To był jego błąd. Być może na tym polega niebezpieczeństwo w kroczeniu złą ścieżką, zapominasz, że jesteś tylko człowiekiem.
O dobrym Cooperze wiemy, że jest w chacie, rozpadł się jakby na 2 części. Dobry Cooper pomaga Laurze co jeszcze raz podkreślę, nie jest więc tak, iż zupełnie go nie ma. Zły Cooper zabija prawdopodobnie w świecie, którego Lynch nie zdążył nam pokazać. Ale to dalej jedna i ta sama osoba, możliwe jest ich połączenie. Laura w przeciwieństwie do Coopera nigdy się nie rozpadła, zawsze miała kontakt ze swoją mroczną stroną, dlatego potrafiła oprzeć się Bobowi, była całością jak yin yang.

"Gdybyu był zafascynowany DOBREM, nie dążyłby, niemalże od dzieciństwa do pozostania agentem specjalnym, tylko zostałby ksiedzem czy kimś innym, kto pochłanai swój czas w "pozytywnych" zachowaniach człowieka. On został AGENTEM, i to od spraw zwiazanych z najbardziej wyrafinowanym uaktywnianiem sie ZŁA. Przestępczość zoorganizowana, handel narkotykami etc., trudno o bardziej przemawiajace zło. Takim agentem nie zostaje się z przypadku. COOPER zawsze chciał drążyc tajemnicę człowieka, szczególnie jego mroczny kontekst. Przyznasz, ze jego zabieganie o takie stanowisko i zawód nie było spowodowane fascynacją DOBREM, tylko właśnie ZŁEM. Być może z początku nie był swiadomy tej fascynacji, ale jednak interesował się wszelkimi zbrodniami człowieka. Oczywiscie współczył ofiarom zła, był empatyczny, ale jednak pewna siła go kierowała w tę mroczną sferę życia. I na pewno pozostawanie COOPERA w tym zawodzie, majac kontakt ciągle z cierpieniem i smiercią, nie wynikało jedynie z jego konieczności czy obowiązku."

Być może poprzez takie życie nie potrafił dostrzec własnej mrocznej strony, widząc ją u innych... i przez to przegrał.

michal
"Panowie, zapominacie, że Coop również widział BOB'a, po śmierci Josie. "

Ok, ale co z tego dla naszej dyskusji wynika ?
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
doggod




Dołączył: 04 Lip 2007
Posty: 532
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Skąd: Zielona Góra

PostWysłany: Pią 5:59, 25 Kwi 2008    Temat postu:

"Wprost pewnie ani razu. Ale nie wprost jak najbardziej. Np. rozmawiając z tym czarnym inspektorem, że tu chodzi nie o narkotyki i morderstwa tylko o dobro i zło i duszę ludzką. Albo w rozmowie z Hawkiem o tym, jak to jest z tymi chatami. "
============================================

Myślę. że COOPER jako zwolennik buddyjskich teorii, informacje o CHATACH przyjał jedynie jako potwierdzenie swojej filzofii zyciowej. Albowiem w BUDDYŹMIE idea OŚWIECENIA, cierpienia w życiu, zmierzenie się ze ZŁEM oraz pełna akceptacja tej mrocznej oraz integralnej sfery psychiki człowieka, była tożsama z tą, która występuje w wierzeniach indianskich i ich mitach na temat CHAT. COOPER na pewno w pierwszej, dłuższej cześci serialu robił wszystko, jak typowy mnich tybetański. Medytował (do góry nogami, co też nadaje mu przewrotnego i wieloznacznego okreslenia jego pasji), unikał seksu oraz wystrzegał się zaangażowania emocjonalnego. Obcy mu był również strach. Można powiedzieć, że to była jego BIAŁA CHATA i nie musiał schodzic do zaswiatow, by tam jej szukać. Samo życie, słabość (zaangażowanie emocjonalne oraz w efekcie oddanie swojej duszy innej osobie) i brak konsekwencji COOPERA doprowadziły go do porażki.


"Możemy tylko gdybać, ale zdaje mi się zasadne w tym przypadku gdybanie...czy gdyby nie porwanie Annie to Coop wszedłby do chaty? "
===============================================

Prawdopodobnie nie. Nie wiemy o tym. Jednak ta scena w łóżku, gdzie LAURZE przekazuje ANNIE informacje na temat COOPERA, na która czesto się powołujesz, dowodzi temu, że występuje pewnego rodzaju przeznaczenie i upadek COOPERA zapisany był w jego życiu.



"Być może właśnie dlatego przegrał, że wszedł ratować Annie (czego mógł uniknąć wcześniej np. słuchając podpowiedzi Giganta) a nie wszedł po to by stoczyć wewnętrzną walkę z samym sobą. "
===========================================

Owszem, ale bym jeszcze dalej siegnął po przyczynę. Przyczyną było zaangażowanie emocjonalne oraz związany z tym popęd seksualny do ANNIE. To go doprowadziło do tej przegranej. Dopóki się opierał uczuciom (np. atrakcyjnej jakby nie było AUDREY), jego życie mogło dawac pozory harmonii i względnego spokoju, nawet jeśli tak kochał spijać swoją "diabelsko dobrą" czarną kawę w białej filiżance (to polączenie czerni i bieli chyba w najdobitniejszy sposób podpowida odbiorcy o dualiźmie moralnym i preferencjach moralnych COOPERA)



"W każdym razie nie zaprzeczysz, że Laura jest szczęśliwa. Czyli osiąga cel, główny cel do którego wszyscy na tym świecie dążymy."
==============================================


Właśnie oto chodzi, ze nie jestem pewien czy jest szcześliwa. Zauważ, ze na jej twarzy są łzy i oprócz uśmiechu występuje subtelny szloch. Oczywiscie możesz powiedzieć, ze te łzy są ze szczęscia, ale ja uwazam, ze LYNCH umyślnie wykorzystał te dwa stany emocjonalne LAURY, by pokazać wlaśnie niewiadomą jej przyszłości. Ta końcowa scena z FWWM nie pokazuje LAURY w NIEBIE, czy innym miejscu, które wskazuje na pośmiertną oazę szcześliwości. Jest to POCZEKALNIA, a więc przedsionek tego, co będzie później.



"Tyle, że Windom nie był opętany. Nic nie wiemy o jego dobrej stronie, o tym, że został podzielony jak Cooper. Windom zupełnie stracił zdolność odróżniania dobra od zła, przepadł w tym cały. Chociaż gdyby nie zażądał duszy Coopera, to też mogłaby być droga do zwycięstwa. Tyle, że Windom był szalony i pomyślał, że może odbierać innym duszę. To był jego błąd. Być może na tym polega niebezpieczeństwo w kroczeniu złą ścieżką, zapominasz, że jesteś tylko człowiekiem. "
============================================


JA nie napisałem, ze WINDOM był opetany. WINDOM, poznając pogańskie wierzenia, był przekonany że człowiek jest w stanie zapanować nad swoim zyciem i śmiercią. Natomiast poniekąd wiemy o jego dobrej stronie. Chociażby z samych słów COOPERA, który wyrazał się z uznaniem o jego wpływie na COOPERA. Cenił jego umysł, inteligencję, ale myslę, ze nie tylko. WINDOM był kimś w rodzaju guru dla COOPERA. sadzę, ze gdyby WINDOM był plugawy od samego poczatku, COOPER nie zafascynowałby się takim człowiekiem.
Błędem WINDOMA natomiast było to, ze oddał swoje zycie ZŁU. W nim widział jedyną siłe sprawczą w swoim zyciu. Nie uznawał DOBRA. Swój balans i harmonię radykalnie zaburzył przesunieciem srodka czesci na tę CZARNĄ STRONE. Samo żądanie duszy nie mogło mieć wpływu na to, że w efekcie stał się sługą cienia Smile


"Laura w przeciwieństwie do Coopera nigdy się nie rozpadła, zawsze miała kontakt ze swoją mroczną stroną, dlatego potrafiła oprzeć się Bobowi, była całością jak yin yang."
============================================

Właśnie oto chodzi, ze sie rozpadała (kurestwo, narkotyki). Oczywiście, nie były to stany permanentne. Zgodzę się natomiast, że jednak LAURA się broniła i nie oddała się ZŁU w całości.


""Panowie, zapominacie, że Coop również widział BOB'a, po śmierci Josie. "

Ok, ale co z tego dla naszej dyskusji wynika ?"
============================================

Z tego co pamietam, to COOPER widział KARŁA, a nie BOBA. Ale być moze się mylę...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość







PostWysłany: Pią 10:07, 25 Kwi 2008    Temat postu:

"Myślę. że COOPER jako zwolennik buddyjskich teorii, informacje o CHATACH przyjał jedynie jako potwierdzenie swojej filzofii zyciowej. Albowiem w BUDDYŹMIE idea OŚWIECENIA, cierpienia w życiu, zmierzenie się ze ZŁEM oraz pełna akceptacja tej mrocznej oraz integralnej sfery psychiki człowieka, była tożsama z tą, która występuje w wierzeniach indianskich i ich mitach na temat CHAT. COOPER na pewno w pierwszej, dłuższej cześci serialu robił wszystko, jak typowy mnich tybetański. Medytował (do góry nogami, co też nadaje mu przewrotnego i wieloznacznego okreslenia jego pasji), unikał seksu oraz wystrzegał się zaangażowania emocjonalnego. Obcy mu był również strach. Można powiedzieć, że to była jego BIAŁA CHATA i nie musiał schodzic do zaswiatow, by tam jej szukać. Samo życie, słabość (zaangażowanie emocjonalne oraz w efekcie oddanie swojej duszy innej osobie) i brak konsekwencji COOPERA doprowadziły go do porażki."

W jakiś sposób jestem tu w stanie się z Tobą zgodzić. Nie do końca jednak. Nie uważałbym chyba, że zaangażowanie emocjonalne (w życie Twin Peaks i Annie) było jednoznacznie negatywne samo w sobie. Cooper stracił przez to obiektywizm to można mu tylko w tym przypadku zarzucić. Rzeczywiście zszedł z ścieżki mnicha, ale też Cooper nigdy do końca mnichem nie był, przez te swoje małe pasje a także pracę agenta specjalnego. Myślę, że gdyby się zakochał a nie stracił przy tym głowy mógłby zwyciężyć. Seksu z Audrey unikał nie z uwagi na swoje buddyjskie zapędy a dlatego, że było to nieprofesjonalne i mogło szkodzić jego pracy. Poza tym była małolatą.

"Prawdopodobnie nie. Nie wiemy o tym. Jednak ta scena w łóżku, gdzie LAURZE przekazuje ANNIE informacje na temat COOPERA, na która czesto się powołujesz, dowodzi temu, że występuje pewnego rodzaju przeznaczenie i upadek COOPERA zapisany był w jego życiu."

Moim zdaniem to dowodzi tego, że zdarzenia te już się wydarzyły, bo czas nie jest czymś obiektywnie istniejącym (różni filozofowie i fizycy by się tu spierali) a sposobem postrzegania świata. Ludzie przebywający w chacie mają w pewnym sensie władzę nad czasem.

"Owszem, ale bym jeszcze dalej siegnął po przyczynę. Przyczyną było zaangażowanie emocjonalne oraz związany z tym popęd seksualny do ANNIE. To go doprowadziło do tej przegranej. Dopóki się opierał uczuciom (np. atrakcyjnej jakby nie było AUDREY), jego życie mogło dawac pozory harmonii i względnego spokoju, nawet jeśli tak kochał spijać swoją "diabelsko dobrą" czarną kawę w białej filiżance (to polączenie czerni i bieli chyba w najdobitniejszy sposób podpowida odbiorcy o dualiźmie moralnym i preferencjach moralnych COOPERA)"

Ja bym tą kawę traktował mniej demonicznie jako symbol faktu, iż można szczęście odnaleźć w tak małych rzeczach jak filiżanka kawy. Trudno jest być mnichem buddyjskim poza klasztorem. A wyrzekać się wszelkich przyjemności cielesnych do tego jeszcze pracując jako special agent jest niemożliwością. Zresztą nadal uważam, że zadaniem Coopera było spotkanie w chacie swojej ciemnej strony. Co by zrobił doskonały buddysta w takiej sytuacji ?
Chociaż z drugiej strony co wtedy ze sceną z ostatniego odcinka gdzie Cooper dostaje te swoją kawę, która jest najpierw kawą, potem olejem, potem znowu kawą. Może to mieć znaczenie a może to być tylko symbol utraty spokoju Coopera i wkradnięcia się w jego poczynania strachu (jak wylewa kawę jest wyraźnie przestraszony).

"Właśnie oto chodzi, ze nie jestem pewien czy jest szcześliwa. Zauważ, ze na jej twarzy są łzy i oprócz uśmiechu występuje subtelny szloch. Oczywiscie możesz powiedzieć, ze te łzy są ze szczęscia, ale ja uwazam, ze LYNCH umyślnie wykorzystał te dwa stany emocjonalne LAURY, by pokazać wlaśnie niewiadomą jej przyszłości. Ta końcowa scena z FWWM nie pokazuje LAURY w NIEBIE, czy innym miejscu, które wskazuje na pośmiertną oazę szcześliwości. Jest to POCZEKALNIA, a więc przedsionek tego, co będzie później. "

Tu jestem zmuszony całkowicie się nie zgodzić. Specjalnie oglądnąłem jeszcze raz tę scenę. Początkowe ujęcie: Laura jest przestraszona, patrzy z obawą na Coopera. Cooper jest spokojny, uśmiecha się do niej (jak to zinterpretujesz skąd się to wzięło?). Laura się uspokaja, choć w jej oczach dalej tli się niepewność. Coop cały czas trzyma ją za ramię, daje jej bezpieczeństwo, którego nigdy nie miała. Laura widzi anioła i zaczyna płakać prawie równocześnie pojawia się uśmiech. Raczej nie uśmiech tylko błogość, wyraz wielkiej ulgi. Kiwa też głową w wyrazie akceptacji, potem nawet odchyla ją do tyłu. Łzy są tylko dopełnieniem tego stanu, przecież to był stan wielkiego wzruszenia. Można powiedzieć oświecenia. Łzy są jak najbardziej na miejscu. Człowiek specyficznie przeżywa emocje. Czasem są to emocje sprzeczne ze sobą, człowiek nie wie co czuje. Ale Laura w tej scenie jest po prostu szczęśliwa bo odzyskała swego anioła. Taka ekspresja jest zupełnie jednoznaczna, jeśli byłaby w tym jakaś niepewność Laura nie mogłaby tak wyglądać.

"Błędem WINDOMA natomiast było to, ze oddał swoje zycie ZŁU. W nim widział jedyną siłe sprawczą w swoim zyciu. Nie uznawał DOBRA. Swój balans i harmonię radykalnie zaburzył przesunieciem srodka czesci na tę CZARNĄ STRONE. Samo żądanie duszy nie mogło mieć wpływu na to, że w efekcie stał się sługą cienia"

No właśnie nie wiem czy tak do końca. Zło też może niestety zwyciężać, co Lynch nam dobitnie co jakiś czas udowadnia. Tyle, że jak mówisz zupełnie odwrotnie niż Coop przerzucił ciężar zupełnie na czarną stronę, zatracił tę dobrą. To doprowadziło go w swym szaleństwie do tak absurdalnego żądania. Podobnie jak brak kontaktu Coopera z ciemną stroną doprowadził go do poddania się temu. Wydaje się jednak, że nie jest to tak, iż BOB razem z duszą Windoma przejmuje duszę Coopera. Przecież jakby mógł to by sobie ją spokojnie wziął. Wydaje się, że nie miał nad tym władzy. Mógł jedynie go opętać i sprawić by ciałem zawładnęła ciemna strona. Samej duszy jednak Cooperowi nie odebrał.

"Właśnie oto chodzi, ze sie rozpadała (kurestwo, narkotyki). Oczywiście, nie były to stany permanentne. Zgodzę się natomiast, że jednak LAURA się broniła i nie oddała się ZŁU w całości."

Nie tyle rozpadała co w jej życiu była zarówno ciemna jak i jasna strona. Mimo kurestwa i narkotyków pozostawała jednocześnie w środku silną osobą. Być może nawet czerpała z tego siłę, której brakło Cooperowi.

"Z tego co pamietam, to COOPER widział KARŁA, a nie BOBA. Ale być moze się mylę..."

Ja jestem prawie pewien, że najpierw wyszedł karzeł, po czym zniknął i wypadł BOB krzcząc "What happened to little Josie...łaaaa?" Dalej nie wiem jednak jaki to ma związek.

I nurtuje mnie jeszcze sprawa pierścienia, który nie do końca wiem jak zinterpretować.
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
doggod




Dołączył: 04 Lip 2007
Posty: 532
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Skąd: Zielona Góra

PostWysłany: Pią 16:47, 25 Kwi 2008    Temat postu:

"Nie do końca jednak. Nie uważałbym chyba, że zaangażowanie emocjonalne (w życie Twin Peaks i Annie) było jednoznacznie negatywne samo w sobie. "
============================================

Nie chodziło mi o życie w TWIN PEAKS. Poprostu o zaangażowanie emocjonalne z ANNIE. Poza tym ja nie powioedziałem, ze "emocje" zawsze muszą byc ZŁE. Chodzi oto, że miłość otworzyła COOPERA na BOBA, który mógł wtargnąć do niego lub patrzać z innego kontekstu, przejąć właddze nad nim. STRACH, MIŁOSĆ, POPED SEKSUALNY są furtkami, dzięki którym rezydenci CZARNEJ CHATY mają ułatwione zadanie, by przejąć nad człowiekiem kontrolę. W przypadku COOPERA im się udało.



"Rzeczywiście zszedł z ścieżki mnicha, ale też Cooper nigdy do końca mnichem nie był, przez te swoje małe pasje a także pracę agenta specjalnego. Myślę, że gdyby się zakochał a nie stracił przy tym głowy mógłby zwyciężyć. "
========================================

Wiem, ze nie był mnichem. To było jedynie porównanie, bo i sam COOPER starał się byc powściagliwy w wyrażaniu emocji. Dobrze, ze użyłeś tego sformułowania "starcenie głowy" (kłania sie ERASERHEAD), bo właśnie na tym polega freudowska dychotomia psychiki człowieka. człowiek który "traci głowy" najczesciej popada w chaos i redukuje się do zwierzęcia. COOPER, oddajac duszę (zostawiajac "głowę" w CHACIE) stał sie takim włąśnie "zwierzęciem".


"Seksu z Audrey unikał nie z uwagi na swoje buddyjskie zapędy a dlatego, że było to nieprofesjonalne i mogło szkodzić jego pracy. Poza tym była małolatą. "
========================================

AUDREY była tylko przykładem, poonieważ w serialu, w pierwszej edycji, jego relacje z kobietami równają się zeru ( to też o czymś swiadczy). Poza tym ten wlaśnie przykład posłużył, tak mi sie wydaje do tego, by zwrócic uwagę jakimi wartościami starał siue COOPER kierować. I nieważne, czy wynikało to z pzrestzregania jego kodeksów moralnych, czy też służbowych. Ważne, ze potrafił się oprzeć pieknej kobiecie, ewidentnie wchodzącej mu do łóżka. AUDREY miała 18 lat, więc byłą juz pełnoletnia. Myślę, ze niewielu na miejscu COOPERA oparło się AUDREY.



"Ja bym tą kawę traktował mniej demonicznie jako symbol faktu, iż można szczęście odnaleźć w tak małych rzeczach jak filiżanka kawy."
=======================================

Oczywiscie to już jest kwestia indywidualnej interpretacji. W mojej ocenie LYNCH przedstawia kawę jako coś demonicznego (nie odmawiam słuszności twego poziomu interpretacyjnego) nie tylko w TP, ale też w innych jego filmach.



"Chociaż z drugiej strony co wtedy ze sceną z ostatniego odcinka gdzie Cooper dostaje te swoją kawę, która jest najpierw kawą, potem olejem, potem znowu kawą. Może to mieć znaczenie a może to być tylko symbol utraty spokoju Coopera i wkradnięcia się w jego poczynania strachu (jak wylewa kawę jest wyraźnie przestraszony). "
========================================

Jak najbardziej masz rację, że ta scena swiadczy o utracie spokoju COOPERA. Po raz kolejny KARZEŁ jest tu zestawiony ze STRACHEM. Dzieki m.in. temu strachowi COOPER własnei zatraca swoją równowagę, zaczyna się bać, co go prowadzi w efekcie do porażki.


"Tu jestem zmuszony całkowicie się nie zgodzić. Specjalnie oglądnąłem jeszcze raz tę scenę. Początkowe ujęcie: Laura jest przestraszona, patrzy z obawą na Coopera. Cooper jest spokojny, uśmiecha się do niej (jak to zinterpretujesz skąd się to wzięło?). Laura się uspokaja, choć w jej oczach dalej tli się niepewność. Coop cały czas trzyma ją za ramię, daje jej bezpieczeństwo, którego nigdy nie miała. "
====================================

Mas zrację i tego nei kwestionuje. COOPER w POCZEKALNI stara się jej pomóc, tak, jak pomagał LELANDOWI. Jednak tak naprawdę bohaterowie lYNCHA muszą się sami zmierzyć z samym sobą. Jeszcze raz zwracam uwagę, ze jest to tylko POCZEKALNIA! A nie NIEBO, PIEKŁO, czy coś innego. Płacz i niepewność LAURY w tym całym uśmiechu nie wyrokuje, co będzie czekać LAURE tak naprawdę. Poza tym zauważ, jak jest ubrana i jaki ma makijaż LAURA. czy tak wygląda niewinne oblicze kobiety? Jak dla mnie, jest ona tam ucharakteryzowana na prostytutkę. Na pewqno nie na 18 letnią uczennice, która pomagała starszym ludziom w TP.


"I nurtuje mnie jeszcze sprawa pierścienia, który nie do końca wiem jak zinterpretować."
=========================================


W mojej ocenie pierscień symbolizuje SMIERC. W momencie, kiedy TERESA lub LAURA zdecydowały się na wzięcie pierscienia od KARŁA, tak naprawde wtedy postanowiły umrzeć...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość







PostWysłany: Nie 10:19, 27 Kwi 2008    Temat postu:

"Poza tym ja nie powioedziałem, ze "emocje" zawsze muszą byc ZŁE. Chodzi oto, że miłość otworzyła COOPERA na BOBA, który mógł wtargnąć do niego lub patrzać z innego kontekstu, przejąć właddze nad nim."

Otworzyła go na Boba, ale też otworzyła go na Annie. Za swoją miłość też odpowiadamy i nie jest to tak, że człowiek jest targany miłością jak trzcina na wietrze. Nawet zakochany Cooper mógłby sobie poradzić w chacie gdyby inaczej postępował.


"Dobrze, ze użyłeś tego sformułowania "starcenie głowy" (kłania sie ERASERHEAD), bo właśnie na tym polega freudowska dychotomia psychiki człowieka. człowiek który "traci głowy" najczesciej popada w chaos i redukuje się do zwierzęcia. COOPER, oddajac duszę (zostawiajac "głowę" w CHACIE) stał sie takim włąśnie "zwierzęciem". "

Mnie raczej chodziło o stracenie głowy przed wejściem do chaty. Poza tym nigdy nie słyszałem, żeby Freud coś takiego pisał Smile być może jednak tak było... Ja uważam, że nie stał się zwierzęciem a został opanowany przez swoją mroczną stronę, cienia (Jung) poprzez to, że wcześniej nie potrafił się z nim skontaktować i poznać go. Laura postępowała inaczej. Puszczała się i ćpała, ale przynajmniej była w pełni sobą, miała siłę by przeciwstawić się Bobowi. A przecież także odczuwała emocje głównie strach, ale także i miłość.

"AUDREY była tylko przykładem, poonieważ w serialu, w pierwszej edycji, jego relacje z kobietami równają się zeru ( to też o czymś swiadczy)."

O ile pamiętam Cooper sam przyznawał, że Audrey go pociąga i zależy mu na niej. Wiedział też, że jest młoda i głupia. Mógł ją wykorzystać a nie zrobił tego. Myślę, że każdy człowiek mający swoje zasady moralne i przesstrzegający ich zrobiłby podobnie. Sytuacja z Annie była już zupełnie inna, to była kobieta dojrzała i dorosła, która sama mogła decydować o swoim życiu i szczęściu. Inna sprawa, że Cooper popełnił błąd narażając ją na niebezpieczeństwo. A przecież wystarczyło jedynie posłuchać Giganta i przekonać ją by nie startowała w wyborach, nie musiał się od razu odkochiwać.

"Płacz i niepewność LAURY w tym całym uśmiechu nie wyrokuje, co będzie czekać LAURE tak naprawdę. Poza tym zauważ, jak jest ubrana i jaki ma makijaż LAURA. czy tak wygląda niewinne oblicze kobiety? Jak dla mnie, jest ona tam ucharakteryzowana na prostytutkę. Na pewno nie na 18 letnią uczennice, która pomagała starszym ludziom w TP. "

Podkreślam raz jeszcze, że po pojawieniu się anioła niepewność znika z twarzy Laury a łzy stają się dopełnieniem jej szczęścia sygnalizując głębokie wzruszenie. Płakać możemy ze smutku, żalu lub ze szczęścia a Laura przecież smutna nie była ani trochę. A że była tak ubrana... kto powiedział, ze miała być niewinna? Grzeczne dziewczynki idą do nieba a niegrzeczne tam gdzie chcą Smile tak jak wyżej pisałem, Laura robiła co robiła i miała tego świadomość, dlaczego po śmierci miałaby stać się niewinna? I dlaczego kobieta uprawiająca seks z przygodnymi facetami i biorąca narkotyki ma być traktowana jako ladacznica? Czy aby przypadkiem nie stosujemy tu norm moralnych ze szkolnego katechizmu, o których Lynch ani nie musiał słyszeć ani się z nimi zgadzać?

"W mojej ocenie pierscień symbolizuje SMIERC. W momencie, kiedy TERESA lub LAURA zdecydowały się na wzięcie pierscienia od KARŁA, tak naprawde wtedy postanowiły umrzeć..."

No jest to logiczne muszę przyznać. Zastanawia mnie też co by było gdyby tam w tym pociągu Laura nie włożyła pierścienia? I czemu Cooper namawiał ją do tego we śnie?
Powrót do góry
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.lynchland.eu Strona Główna -> Twin Peaks - Ogniu Krocz Ze Mną Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 7, 8, 9 ... 14, 15, 16  Następny
Strona 8 z 16

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin